Zdjęcia: Anna Radomska
Zdjęcia: Anna Radomska

Pamiętam jakby to było dziś, kiedy dwa lata temu z wypiekami na twarzy pędziłam na Żerań do Hali FSO, gdzie wówczas Karolina Pilarczyk pod bacznym okiem Mariusza Dziurleja odbywała trening. Nie mogłam się doczekać, nie mogłam wręcz uwierzyć, ze Królowa Drift’u naprawdę przewiezie mnie swoim samochodem i odbędzie się to lada moment, lada.. to znaczy, jak tylko dotrę bez mandatu lub co gorsza kolizji na miejsce. Z tamtej wizyty poza tą emocjonującą przejażdżką, zapamiętałam coś jeszcze … moją rozmowę z Mariuszem, która zainspirowała mnie do napisania tego tekstu.

REKLAMA
Upojona wrażeniami wysiadłam z fuksjowego BMW E36. To, co się działo w mojej głowie z trudem starałam się przedstawić potokiem słów wypływającym z moich ust wprost do stojącego na przeciwko mnie Mariusza- Karoliny Kobiety Mężczyzny, Karoliny Kierowcy- Managera.
W trakcie mojego monologu, Mariusz reagując na powiadomienie wiadomości wyciągnął z kieszeni telefon i w nawiązaniu do naszej konwersacji pokazał mi jego ekran.
„O widzisz Patrycja, tu na wyświetlaczu też jest Karolinka.
Inni faceci mają np.nie swoje kobiety, albo cokolwiek innego, a u mnie jest moja Karolinka. Karolina jest w moim sercu, jest w moje głowie, Karolina jest po prostu zakorzeniona głęboko w całym mnie”.
Drift – technika jazdy pojazdem w kontrolowanym poślizgu oraz nazwa sportu samochodowego narodziła się w Japonii, a ich pierwsze spotkanie odbyło się w Stolicy, w mieszkaniu ich wspólnych znajomych dokąd Mariusz przyjechał z Poznania.
logo
On był świeżo po rozwodzie, Ona była w kończącym się związku.
Z tamtego wieczoru On zapamiętał walory jej figury, Ona śmiałka, który poddał pod wątpliwość słuszność wyboru marki samochodu, w którym wówczas startowała.
Miłość do driftingu, nadjechała z pierwszym poślizgiem, jak mawia Karolina, a ich relacja nabrała zawrotnego tempa od drugiego spotkania.
Z kokieteryjnym uśmiechem na twarzy Karolina powie później, że przecież pojawiła się wtedy w stolicy Wielkopolski na okoliczność konferencji, a o spędzeniu czasu z Mariuszem pomyślała tylko dlatego, że pojawiła jej się do zagospodarowania „przestrzeń”.
Tamtego wieczoru wysiadła z hotelowej windy taka, jaką ja zapamiętał, prawdziwa, znowu niepomalowana, dodatkowo jeszcze z niedosuszonymi włosami, w zdecydowanie za dużym swetrze, ale za to w szpilkach.
Samochodem Mariusza pojechali na kolacje. Nabiału i mięsa na talerzu zadeklarowanej weganki był brak. Był za to, jak się później dowiem-kolekcjonowany przez Mariusza- „Jack Daniels” i niekończąca się rozmowa, ale nie byle jaka, bo kontynuowana przy akompaniamencie deszczu, który przeistoczył się w istną ulewę, a Oni w taką pogodę zamiast wsiąść w taksówkę, wracali do hotelu… pieszo.
A dalej będzie już dosłownie, jak w deszczowej, ale ich własnej piosence…
Włosy Karoliny znowu będą mokre, stopy bose, a Mariusz od tamtej pory po prostu będzie już obok niej zawsze szedł.
logo
Na drugi dzień Ona wsiądzie w samochód i prosto z Poznania pojedzie do Wrocławia skąd wróci pociągiem do Warszawy, gdzie na Dworcu Centralny o 21.45 będzie już czekał na nią On.
Po Karolinę wyjechała Mama, która zapyta„ na kogo my jeszcze czekamy?” ,a Karolina wówczas jej odpowie: „Każdy przywozi z konferencji notesy i długopisy ,a ja przywiozłam.. mężczyznę.”
Mariusz niewątpliwie jest Mężczyzną. Mężczyzna to stan umysłu, zespół cech, których Facet po prostu nie posiada. Facet to repertuar zachowań, których mężczyzna sobą nie reprezentuje. Mężczyźni przede wszystkim są odpowiedzialni, znają poczucie własnej wartości, korzystają z dumy i honoru,rozwijają się, a swoje kobiety uskrzydlają.
To Faceci stoją w miejscu, narzekają, biją, czy zdradzają.
Od tamtego wieczoru, kiedy razem z Panią Jolanta odjechali spod stacji PKP będzie już dziesięć lat. Karolina I Mariusz tworzą szczęśliwy związek, w którym nie ma żadnego trybu zepsutego. Co najwyżej obydwoje dbają by sukcesywnie dolewać do nich oliwy.Karolina jest nieustanna inspiracją Mariusza. Mariusz imponuje Karolinie- codziennie.
Karolina typowy umysł ścisły, biznesman, Mariusz kreatywny humanista. Co on Tworzy, Ona realizuje. Są niczym hybryda, ponieważ to on buduje te auta, w których ona zdobywa puchary. Karolina w nich zwycięża, ale i jest zamknięta w klatce, której konstrukcja oparta jest na umiejętnościach Mariusza.
Jesteśmy we trójkę w kawiarni, między jednym, a drugim łykiem kawy zdobywam się na odwagę i pytam Mariusza: Boisz się o nią?
„Życie i śmierć to są dwie rzeczy nieuniknione. Bardzo twardo stąpam po ziemi, nie oglądam horrorów, bo wiem, jak się łamią kości. Patrzysz na ten fuksjowy punkt na torze, a w nim pędzi z prędkością 200km/h Twoja część ciała i … jeszcze się śmieje. Boje się o nią. Oczywiście, że się o nią boję”.
Karolina nie boi się o siebie. Martwi się o to, że w razie ewentualnej kolizji ze zniszczeniami jej pojazdu Mariusz zostanie sam podczas, gdy inne teamy mają w szeregach zastępy mechaników.
„Mam ogromne zaufanie do Mariusza”- pada deklaracja z ust Mistrzyni.
„Karolina, przecież buduje Ci maszynę, która może Cię zabić, owszem zbudowałem zaje…klatkę, ale klatka nie ochroni Ci wątroby!” odzywa się Mariusz.
Karolina nie ma lęku, wyłączyła macierzyństwo. Są Rodzice, jest Partner, są ukochane psy, nie ma dziecka- o tyle jest łatwiej.
„Rzeczywiście mam problem z instynktami zachowawczymi.
Nie myślę kompletnie, nie przewiduje. Ufam w pełni, że samochód zadziała, chociaż były sytuacje, kiedy samochód mnie zawiódł, ale to też było w tym samym momencie, kiedy mnie ochronił” mówi #DriftGirl, jak nazywana jest Karolina.
Rok 2015, Alpy Francuskie 1550 m.n.p.m. Karolina miała potężny wypadek. „Karolina albo się wystraszy, albo poczuje nieśmiertelna” - komentowano zaraz po wyścigu.
Wracamy w rozmowie do tamtego zdarzenia.
Jej pierwsza myśl „Mariusz mnie zabije, będzie miał robotę, na drugi dzień przecież mamy zawody!”
Druga :”Był wypadek, to znaczy, że będą zdjęcia”.
Pamięta, jak ściągnęła kask, poprawiła włosy i wydostała się z samochodu. Silvette rozpadł się na części, z czego Karolina zdała sobie sprawę dopiero, jak wysiadła. A przecież z każdym z aut ma emocjonalny kontakt, każdy ma imię i każdy ma u niej dożywicie.
Popłakała się …póżniej.
„Ja żyję, bo konstrukcja Mariusza nie zwiodła”. słyszę.Ale w tym zdaniu poza stwierdzeniem jest przecież dużo, dużo więcej.Tylko, żeby to opisać ,należałoby wybrać inne, godne dekady życia, wspólnych planów, marzeń na przyszłość… papierowe miejsce.