Dziennikarz, korespondent czeskiego czasopisma Tyden
Tak więc piękne widowisko sportowe, jakim może być to spotkanie, urasta również do rangi państwowej, mało tego - międzynarodowej. To wyraźny znak pod adresem nie tylko polityków, ale – zapewne – w pierwszym rzędzie kibiców.
Sprawa honoru? Jeśli przegramy, to trener Smuda, jeśli jest człowiekiem honoru, powinien w te pędy udać się do ambasady japońskiej, pożyczyć samurajski miecz i pośrodku Stadionu Narodowego popełnić harakiri. A 20 naszych piłkarzy, tych – zdaniem pana Jana Tomaszewskiego – „prawdziwych Polaków”(bo trójka cudzoziemców się, przecież co nich nie zalicza) musi pobiec do ruskiego Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie i – jeśli czytali Sienkiewicza – wysadzić się, wraz z tą budowlą, w powietrze.
Sprawa honoru sprawi nam zapewne we wtorek wiele kłopotu. Ci kibice, którzy przeczytali wstępniak Gazety Wyborczej już szykują się do walki, która dotychczas miała miejsce w niewielkim stopniu (29 incydentów na 900 tysięcy kibiców), ale od czego jest prasa, jeśli nie od nadmuchiwania balonu nienawiści? Podczas każdej wielkiej imprezy piłkarskiej znajdzie się grupa matołków, chuliganów, bandytów, którzy rozrabiają. Ale, że u nas narozrabiało kilku Ruskich – trzeba sprawę rozdmuchać.
Wielki problem będzie zapewne miał pan prezes Jarosław Kaczyński, bo nie tylko, że gramy przeciwko znienawidzonym Ruskim, to – na dodatek – sędzią meczu jest Niemiec. Całe szczęście, że mamy w odwodzie kilka tysięcy policjantów, którzy uciszą tę sfanatyzowaną zgraję rosyjskich kibiców, którzy przeczytawszy, że mecz jest sprawą honoru, zechcą wziąć wszystko w swoje ręce. Bez względu na to czy Rosja wygra, czy też przegra.