Ponad 450 kilogramów!!! śmieci wyłowiono ostatnio z Krutyni. Brudna jest nie tylko ta rzeczka, ale większość mazurskich jezior. Turyści, w tym niestety także żeglarze, wrzucają do wody co się da, nie słyszałem, aby kogokolwiek odpowiedzialne służby ukarały. "Zabawę” mają natomiast wędkarze, którzy co pewien czas łowią na haczyk puszkę od piwa czy innego rodzaju pojemnik. Bo o rybie trudno marzyć.

REKLAMA
Mazury „cud natury” są dziś prawie bez ryb, bowiem rabunkowa gospodarka odławiania, prowadzona od lat przez zdawać by się mogło odpowiedzialny Polski Związek Wędkarski przyniosła katastrofalne rezultaty.
W regionie, w którym ja wędkuję, czyli na jeziorze Nidzkim, a konkretnie na Zamordejach, rabunkowe odławianie zaczyna się wczesną wiosną, już…podczas tarła. I to niewodem, a na płytkim jeziorze niewód zabiera wszystko, także roślinność. Obstawiane są wszystkie przesmyki, cyple, ryba nie ma szans. Przez sieci z małymi oczkami (przestawy) nie prześliźnie się nawet węgorz.
A odławianie jest powtarzane co parę tygodni. Na nic zdają się protesty wędkarzy, właścicieli przedsiębiorstw agroturystycznych czy nawet miejscowych władz skierowane do ministra rolnictwa i ochrony środowiska.
Jeden z prowadzących sklep wędkarski w Rucianem powiedział mi z dużą dozą sarkazmu, że panowie ministrowie, jak na ministrów przystało, to z ryb to lubią najbardziej frutti di mare, a skargi zrozpaczonych wędkarzy mają gdzieś.
Bo, jak na razie, nie widać reakcji miłośników kalmarów i małży na protesty, do których dołączyli ostatnio także burmistrzowie Orzysza, Pisza, Rucianego i innych powiatów.
Cud natury jest wiec bez ryb, w najbliższym czasie nie zanosi się na poprawę, bo zarybianie, które rzekomo prowadzi PZW oceniane jest jako fikcyjne. PZW winę za brak ryb zrzuca na kormorany, które rzeczywiście grasują na Mazurach, ale …także z winy PZW, bowiem w jeziorach została tylko drobnica , łatwy dla kormoranów łup.
Polski Związek Wędkarski liczy ponad 650 tysięcy naiwnych członków, opłacających regularne składki i wykupując jednocześnie pozwolenia na wędkowanie. Prezes PZW, generał Eugeniusz Grabowski zdaje się być - podobnie jak panowie ministrowie – głuchy na apele samorządowców i wędkarzy. Nie słyszałem, aby w jakikolwiek sposób odpowiedział na zażalenia płacących i płaczących wędkarzy domagających się, choćby na kilka lat,( dopóki nie nastąpi odbudowa i odnowa ) - zakazu odławiania i pozostawienia jezior mazurskich doi dyspozycji turystów i wędkarzy , z których przecież Mazury żyją.