Gazeta Polska Codziennie, zapewne w rewanżu za mój materiał pt. „Kilka pytań przed 3 rocznicą” poświęciła mi dziś sporo miejsca. Wypada się do enuncjacji ustosunkować.
Dziennikarz, korespondent czeskiego czasopisma Tyden
Zacznijmy od mego zobowiązania.
Proszę zauważyć datę pod podpisanym zobowiązaniem. 18 października 1989 rok. Jaka była wówczas Polska? Istniała już III RP, cztery miesiące wcześniej odbyły się uznawane za demokratyczne, wybory do Sejmu, premierem rządu był już Tadeusz Mazowiecki.
Zaczynała się więc nowa, nieodwracalna epoka w Polsce. Może warto było się włączyć, może warto było podpisać? Niech Czytelnik sam osądzi. Nie ukrywam, że o podpisaniu zadecydowały także układy towarzyskie z osobą, do której miałem (być może nadmierne) zaufanie.
Kłamstwa Gazety
Z pisma, jakie otrzymałem 25 lutego 2013 roku od IPN wynika jednoznacznie, że nie popełniłem jakiegokolwiek niegodnego czynu. Że nie donosiłem, że nie szpiegowałem, że – tu konkluzja - w oparciu o polskie prawo i wytyczne Trybunału Konstytucyjnego nie można mnie uznać za współpracownika, bowiem samo złożenie zobowiązania nie oznacza, że się współpracowało.
Potwierdza to, zapewne mimo woli, tekst w Gazecie Polskiej, w której nie ma ani jednego słowa o tym, że w jakikolwiek, choćby najmniejszy sposób współpracowałem, nie podano ani jednego dowodu na to, nie zacytowano ani jednego dokumentu. Nie wskazano nawet śladu.
Dlaczego? Ponieważ dokumentu ( ów) nie było i nie ma. Nie współpracowałem, podkreślam to jeszcze raz, nie byłem, jak napisała Gazeta „w służbie wywiadu”. Choć nad Dereszem, jak twierdzi Gazeta, pracował kwiat komunistycznego wywiadu. (nawiasem mówiąc nigdy się z tym „kwiatem” nie spotkałem, twierdzenie takie jest kolejnym kłamstwem Gazety)
Gazeta kłamie także pisząc: Okazuje się, że IPN oświadczenie Pawła Deresza sprawdzał w roku 2011,w czasie wyborów, kiedy jeszcze kwerenda nie objęła wszystkich archiwów. Teraz ujawniono nowe dokumenty wywiadu wojskowego, m.in. na temat Pawła Deresza.”
Rok 2011? Otóż dokument, jaki otrzymałem z IPN nosi datę 25 lutego 2013, a z dokumentu wynika, że śledztwo w mojej sprawie zakończono właśnie tego dnia. Stwierdzeniem, że złożyłem zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.
A więc IPN wypowiedział się w mojej sprawie dwa lata później !!!niż kłamliwie pisze Gazeta. Ja sam byłem po raz ostatni przesłuchiwany w IPN przez prokuratora w lutym roku 2013!!!
IPN miał już wówczas do dyspozycji wszystkie dokumenty. IPN, co bez trudu powinien wyszperać w miarę uczciwy dziennikarz, zakończył więc śledztwo dopiero w lutym roku 2013, a nie w roku 2011.
IPN udostępnił mi, w tymże lutym, ( dokładnie 12) wszystkie dokumenty mnie dotyczące. Dowiedziałem się z nich, że jeszcze w styczniu 2013 był przesłuchiwany major, o którym Gazeta wspomina. A więc śledztwo jeszcze trwało.
Zapewne z braku rzetelności dziennikarskiej, a z pewnością z wyrachowania, Gazeta nie zamieszcza rozmowy z przedstawicielem IPN, pytając : DLACZEGO PODJĄŁ TAKĄ A NIE INNĄ DECYZJĘ)) bowiem naruszyłoby to sens całego artykułu, będącego, jak przypuszczam swego rodzaju zemstą za mój tekst o człowieku, który ( dlaczego? coś przewidywał?) nie poleciał samolotem do Smoleńska z panem prezydentem, wybierając inny środek lokomocji. A samolot się rozbił.
Gazeta także kłamliwie pisze, że wielokrotnie wypowiadałem się haniebnie o św. pamięci Marii Kaczyńskiej. Przykłady proszę, nie wystarczy pomówienie. Przykładów nie będzie. Bo nie było takich wypowiedzi.
Zamierzam nadal zabierać głos w sprawie tragedii smoleńskiej. Zależy mi na jej wyjaśnieniu, ale nie wierzę w zamach, w sztuczną mgłę, w hel, w trotyl, w dwa wybuchy, nie wierzę też w uczciwość i bezstronność tak zwanych niezależnych dziennikarzy, którzy o tragedii smoleńskiej i o mnie piszą mijając się często, delikatnie mówiąc, z prawdą.
PS. A na moje „Pytania przed 3 rocznicą „ - Gazeta nie odpowiedziała. Być może coś w nich było nie po myśli redakcji? Bo przecież nie może być tak- jak pisze red. Mucha „aby wszystko nie pozostało jedynie w sferze spekulacji”. Więcej aktywności „redaktorze”.