Jakie jest obecnie najbardziej popularne imię męskie w naszym kraju? Oczywiście Boguś. Najbardziej rozpoznawalny samochód? BMW. Oczywiście białe. Niejaki Boguś za kierownicą białego BMW M3 w kilka chwil po opublikowaniu bardzo efektownego filmu stał się motoryzacyjnym idolem wielu Polaków.
Dziennikarz, fotograf oraz pasjonat motoryzacji współpracujący z największymi portalami motoryzacyjnymi w polskiej sieci
Od minionego weekendu cała Polska żyła i nadal żyje niesamowitym filmem akcji. Filmem, w którym jest dosłownie wszystko. Emocje, kontrowersje, wartka akcja oraz opanowany narrator pod postacią pasażera siedzącego na prawym fotelu. Ów film widzieli wszyscy. Nawet Ci, którzy nie chcieli go widzieć. Problem w tym, że akcja owego filmu nie odbywa się na zamkniętych ulicach otoczonych dziesiątkami kamer telewizyjnych, a takie słowa jak ”dubel” czy ”klaps” nie padły ani razu podczas jego produkcji.
Białe BMW M3 oraz kilka motocykli sieje postrach na ulicach Warszawy mając za nic obowiązujące przepisy ruchu drogowego. Wszystko to uwiecznia jedna mała kamera zamontowana na podszybiu auta ”sprawcy”. Film oczywiście trafia do Internetu i w mgnieniu oka staje się prawdziwym hitem. Hitem, którego zazdrościć mogą nawet rodzime gwiazdy Disco Polo, których teledyski ogląda tylko grupa zapaleńców. Po kilku kolejnych godzinach wszystkie komentarze, głosy oraz opinie na temat owego wyczynu przenoszą się z zaściankowego Internetu wprost do telewizji, a tajemniczy Boguś i jego BMW stają się gwiazdami. Gwiazdami, w blasku których ogrzewają się autorytety. Walka na życiowe mądrości rozpoczęła się na dobre.
Niejaki Pan Jerzy Dziewulski w dumny i dosadny sposób przed kamerami telewizyjnymi i w blasku fleszy nie omieszkał zmieszać z błotem Bogusia. Szkoda tylko, że Pan Jerzy nie omieszkał też pochwalić się jak bardzo szybkie auto posiada oraz jak często mijał się z Bogusiem w okolicach warszawskiego Placu Trzech Krzyży. Niestety konstruktywnych wniosków brak.
Tomasz Kuchar. Nazwisko, które mówi wiele wszystkim fanom czterech kółek. Po kilku mocnych słowach ganiących zachowanie Bogusia również on musiał dorzucić swoje trzy grosze twierdząc, że zawsze jeździ zgodnie z przepisami. Zawsze. Wobec takich deklaracji zastanawia mnie skąd biorą się te wielomilionowe wpływy do budżetu pochodzące z mandatów? Jak widać na pewno nie od osób z głośnym nazwiskiem i ładną buźką dobrze prezentującą się z logo TVN-u, Polsatu czy TVP w tle.
Do rozmowy o jakże groźnym Bogusiu włączył się nawet Premier Donald Tusk, które chce być zawsze tam gdzie się coś dzieje. Pomijam już fakt, że ów Premier posiada immunitet i może mieć w nosie wszystkie przepisy ruchu drogowego, a sam zasiada zawsze na tylnej kanapie wożony przez swojego kierowcę (być może Bogusia?).
W tej całej medialnej nagonce i w tym całym medialnym lansie zabrakło mi jednego człowieka. Wiecie kogo? Antoniego Macierewicza. Jestem pewien, że powołana przez niego komisja śledcza już dawno schwytała by złoczyńcę. Chociaż z drugiej strony nie doszło do katastrofy, a w tle nie było słychać strzałów więc rozumiem Pana Antoniego, że w tej sprawie woli pozostać nieco w cieniu.
Oczywiście nie zamierzam bronić niejakiego Bogusia. Nie jestem jego adwokatem i nie zamierzam pochwalać jego zachowania. Nie ulega wątpliwości, że kierowca sportowego auta złamał dziesiątki przepisów, w wielu sytuacjach zachował się jak ktoś pozbawiony szarych komórek i tylko swojemu szczęściu oraz umiejętnościom innych kierowców zawdzięcza, że nikomu nic złego się nie stało. Jest jednak jedna rzecz, za którą tytułowemu Bogusiowi jestem wdzięczny. Nieczęsto zdarza się, aby ktoś w tak spektakularny sposób bez wielkich nakładów finansowych tak bardzo obnażył działanie organów prawa.
Od opublikowania filmiku w sieci minęło ładnych kilka dni. Rzekomo znany jest numer rejestracyjny samochodu Bogusia, a on sam także jest osobą dobrze znaną policji. Wobec tego wytłumaczcie mi dlaczego w dalszym ciągu wszystkim dobrze znany Boguś jest dalej nieuchwytny?
Akcja filmu dzieje się na ruchliwych ulicach Warszawy. Na ulicach, na których stoi kilkadziesiąt fotoradarów, a samo miasto jest monitorowane przez setki kamer. Pomimo takiego zabezpieczenia, białego BMW M3 nikt nigdzie nie widział. Żadna z kamer wartego wiele milionów systemu nie była w stanie uwiecznić popisów Bogusia. Przypadek? Nie sądzę – jakby powiedział wymieniony już w tym tekście autorytet do spraw katastrof lotniczych.
Kolejną zagadką jest praca Policji, która patroluję (a przynajmniej tak twierdzi) warszawskie arterie. Białe BMW M3 jadące w towarzystwie kilku motorów z zawrotną prędkością po ulicach stolicy? To przecież normalka. Nawet mijany patrol Policji (widoczny na filmie) nie zainteresował się Bogusiem. Z drugiej strony przecież i tak pewnie by go nie dogonili, a poza tym po co mieliby go gonić skoro łatwiej, prościej i bezpieczniej jest spisać bezdomnego leżącego na przystanku lub ukarać rowerzystę za jazdę po chodniku.
Nieudolność Policji przekroczyła wszystkie granice kilka dni po publikacji filmu. Skoro nie możemy złapać Bogusia zatrzymajmy wszystkich, którzy mają drogie i sportowe auto. Jeśli dodatkowo będzie to BMW w kolorze białym jego kierowca może być pewien mandatu za cokolwiek. Może od razu należałoby wprowadzić zakaz kupowania sportowych aut pod karą pozbawienia wolności? Może według Pana Dziewulskiego karalne powinno być poruszanie się samochodem po Placu Trzech Krzyży? Cała sytuacja naprawdę nie jest śmieszna, a popisy Bogusia tylko dzięki jakimś nadprzyrodzonym siłom nie skończyły się tragicznie. Strach i głupota przeradza się w absurd. Takie rzeczy tylko w Polsce.
Drogi Bogusiu. Bogdanie, Bogusławie. Nie będziesz moim idolem. Nie będę Cie czcił za to co zrobiłeś i nawet jak wielu Polaków nie zazdroszczę Ci samochodu czy umiejętności (chociaż mogę zazdrościć szczęścia). Jestem Ci jednak wdzięczy za obnażenie nieudolności naszej ukochanej Policji oraz wszelkich służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na drodze. Problem w tym, że Twoja akcja społeczna do niczego nie doprowadzi i tak naprawdę niewiele zmieni. Dlaczego? Ponieważ w tym konkretnym przypadku nikt nie zginął.