Gdy światu objawił się duński dynamit, byłem we wczesnej fazie przygotowawczej do wyjścia na świat. Pojęcie to jest więc mi znane tylko z opowiadań. Ale dziś to ja mogę opowiadać. Lecz już nie o dynamicie, ale o luzie.
Spojrzenie fana na codzienne wydarzenia w sporcie i spojrzenie fanatyka na Igrzyska Olimpijskie
Choć nie tylko luzie, ale i pewności siebie. A raczej luzie wynikającym z pewności siebie. No bo co mogli myśleć Duńczycy przed turniejem. Gramy w grupie z trzema zespołami, które mogłyby obstawić podium tej imprezy. Jak przegramy, to trudno. Ale przecież grać też trochę umiemy.
Choć może i nawet nie myśleli o tym jak wspaniali są rywale. Po prostu grali. Z rozbrajającą konsekwencją rozgrywali piłkę od własnego pola karnego jakby chcieli niczym Barcelona rozklepać rywali. A że pressingiem naciska Snejider z Robbenem, że na przechwyt czekają van Bommel z de Jongiem, że potem jeszcze trzeba będzie ograć Heitinge i van der Wiele'a... jakoś tam pójdzie. Nawet nie czekali na to, czy Holendrzy wrócą na swoje pozycje, czy rozpoczną nacisk. Obrońcy zaczynali klepać między sobą zanim Pomarańczowi wstali z murawy, bądź zdjęli dłonie z twarzy po kolejnej niewykorzystanej sytuacji.
I ta technika! W drugiej połówce meczu głównie się bronili, ale jak Duńczyk dostał piłkę do nogi około trzydzieści metrów od bramki Stekelenburga, to Holendrzy odzyskiwali ją dopiero po strzale lub próbie ostatniego podania. Co nastawało nierzadko dopiero po kilkudziesięciu sekundach zastawiania się i dokładnych podań pomiędzy nogami pomarańczowych.
Grę w obronie także najlepiej opisać sformułowaniem "pewność siebie". Bez zawahania, bez wariactw. Twardo i konsekwentnie. Oczywiście trafiło się kilka błędów. Pomarańczowi śmiało mogli wyrównać. Jakoś by to wpłynęło na Duńczyków? Nie sądzę. Z resztą ten duński luz mógł trochę denerwować Holendrów. Jakby im mało było własnych problemów.
No bo ta porażka to wielki problem. Bo są jeszcze Niemcy. No i Portugalia - może nieelegancko wydawać takie sądy przed pierwszym meczem, ale bardzo się zdziwię, jeśli ten zespół okaże się zespołem przez wielkie Z. No, ale Niemcy... Ta młodzież wciąż się pnie, wciąż się rozwija, wciąż jest głodna sukcesów. I pięknej piłki. To jest drużyna zjawiskowa. I nie sądzę by pokonali ich Holendrzy, Hiszpanie, czy Włosi. Zjawiskowości może przeciwstawić tylko inna zjawiskowość. Taka, której się jeszcze nie spodziewamy. Może znajdziemy ją właśnie w Duńczykach. A może w Rosjanach, albo w Chorwatach. A może, będziecie się śmiali, w Polakach.