W ostatnich trzech meczach Polski z Portugalii padały trzy lub cztery bramki. W środę nie powinno być inaczej.
W ostatnich trzech meczach Polski z Portugalii padały trzy lub cztery bramki. W środę nie powinno być inaczej.

Atmosfera wokół kadry nie jest najlepsza, i to nie podlega raczej dyskusji. Czy słusznie? To byłaby już kwestia na dłuższy wywód, niezwiązany z tematyką naszego bloga, dlatego wolimy skupić się na innych aspektach dzisiejszego meczu.

REKLAMA
A szykuje się nam święto bramek. Siła ofensywna Portugalczyków robi wrażenie nie tylko na polskiej, wciąż nieokrzesanej, linii defensywnej. Ronaldo (Real Madrid), Hugo Almeida (Besiktas), Postiga (Zaragoza), Nani (Manchester United), Nelson Oliveira (Benfica), Quaresma (Besiktas) - takich zawodników powołał Paulo Bento na starcie z gospodarzem Mistrzostw Europy.
Z drugiej strony jednak obrona Portugalczyków, jeśli tylko odczuwa presję, również popełnia proste błędy. Martwią wiadomości na temat kontuzji Lewandowskiego, jednak nawet bez niego nasz zespół będzie w stanie stworzyć zagrożenie. Nie bez znaczenia jest forma Błaszczykowskiego, który przecież zawsze w kadrze spisywał się lepiej niż w klubie. Jeżeli trzymać będzie się tego wzoru, to jutro powinien być równorzędnym rywalem dla najlepszych zawodników rywali.
Czego oczekujemy w tym meczu? Minimum czterech bramek, w tym co najmniej jednej ze strony Polski. Z naszej perspektywy szkoda tylko, że mecz rozgrywany jest w Warszawie, a nie Porto czy Lizbonie. Szalone wyniki w kwalifikacjach (4-4, 5-3, 6-2) Portugalia osiągała właśnie w roli gospodarza.