Reklama.
W poprzednim meczu z ŁKS-em górą byli Legioniści, zwyciężając 3 do 1. Nietrudno też wskazać faworyta sobotniej potyczki. U gospodarzy wszyscy zdrowi, prawdziwa rzadkość. Trener Skorża twierdzi, że ma prawdziwy ból głowy przed sobotą: doszedł mu Ismael Blanco, Michał Hubnik podobno znajduje się w wysokiej dyspozycji. Nie ma śladu po kontuzji Rado, nieźle wprowadził się do składu Novo. Do tego dochodzi dobra dyspozycja Ljuboji i Wolskiego. A nas osobiście zaskoczył najbardziej – świetnie spisujący się w meczu ze Śląskiem Rzeźniczak. Dodajmy do tego bardzo dobre przygotowanie fizyczne i czego powinniśmy się spodziewać? Egzekucji na gościach? Chyba tak. Coż, pozostaje życzyć innym trenerom w naszej lidze takich problemów jakie dosięgły ostatnio szkoleniowca Wojskowych.
Natomiast w ŁKSie nastroje zupełnie inne. Piłkarze nie czują się dobrze przygotowani fizycznie do rundy rewanżowej. Narzekają na zbyt małą ilość treningów na murawie a trener przed piatkowym meczem mówił, że jego piłkarze mają sił na 80 minut gry. Czyli de facto będzie to jakieś 60 minut. Na Lechię, która ma w tym sezonie oszałamiającą średnią 1,32!! bramki w meczu, taka gra okazała się wystarczająca. Na Legię to zdecydowanie za mało, a tydzień treningów może okazać się niewystarczający na nadrobienie aż takich zaległości treningowych. Jednak nie możemy spisywać ŁKSu na zupełnie pożarcie już przed meczem. W końcu zdołali zgromadzić takich piłkarzy jak: Iwański, Bonin, Łobodziński, Szczot czy niedawno wypożyczony ze Śląska Marek Gancarczyk. Dodajemy ich do już bedących w klubie Saganowskiego czy Mięciela i siła ofensywna prezentuje się wcale źle na tle Lechii czy Cracovii. Brak im zgrania, jdenak na tyle doświadczeni zawodnicy powinni dość szybko wspólny język. Co ciekawe te trzy drużyny razem zdobyły mniej bramek niż Legia lub Śląsk. A i ŁKS ma w składzie kilku byłych legionistów, a wiadomo jak byli gracze z Ł3 lubią strzelać swojemu byłem pracodawcy.