Warszawiacy pamiętają jak to 9 listopada – na tydzień przed wyborami samorządowymi – Hanna Gronkiewicz-Waltz zorganizowała im „Dzień otwartych stacji jeszcze zamkniętej II linii warszawskiego metra”. Pamiętają też, jak 26 listopada – na dwa dni II turą wyborów – zarzekała się, że II linia otwarta zostanie 14 grudnia.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Teraz, trzy tygodnie po pierwszej i tydzień po drugiej turze wyborów, nie tylko wreszcie znamy ich wyniki, ale wiemy też na pewno, że przed świętami II linią metra nie pojedziemy. Skoro – jak się właśnie dowiadujemy – pięciu stacji nie zgłoszono nawet do odbiorów, to jest jasne, że otwarcie II linii nastąpi w 2015 roku. Oby nie dopiero na wiosnę.
Można by to całe zamieszanie skwitować machnięciem ręki, bo cóż – nie jest to pierwszy ani pewnie ostatni poślizg z terminem otwarcia dużej inwestycji. Ale w przypadku II linii metra jest inaczej.
Bo, po pierwsze, jest to jedyna inwestycja, z której uczyniono taki przedwyborczy cyrk. Chcąc na siłę przed I turą „otworzyć jeszcze nie skończone” Hanna Gronkiewicz-Waltz urządziła imprezę rodem z filmów Barei, czyli na jeden dzień wpuściła warszawiaków do stacji wciąż zamkniętej II linii. Nota bene do stacji, które – jak dziś wiemy – nie miały przeglądów pożarniczych. Podobny klimat z komedii Barei miała tylko przez ponad rok heca z lotniskiem w Modlinie, które – wedle propagandy platformowo-PSL-owskich władz Mazowsza – „było w pełni czynne; jedynie nie mogły na nim startować i lądować samoloty”.
Po drugie – też w trybie przedwyborczej propagandy – Hanna Gronkiewicz-Waltz świadomie mijała się z prawdą (by nie użyć ostrzejszego wyrażenia) co do terminu otwarcia planowanego na 14 grudnia. Wszyscy już wiedzieli, że to termin całkowicie nierealny, ale Hanna Gronkiewicz-Waltz – by nie popsuć sobie wizerunku przed drugą, wcale nie tak pewną turą wyborów – twardo powtarzała na prawo i lewo, że termin 14 grudnia nie jest zagrożony.
Dzisiaj w sobotę, 6 grudnia, Święty Mikołaj roznosi drobne upominki. Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna dostać od niego pacynkę Pinokia z taaaaaakim długim nosem. Na jej kolejne konferencje prasowe będzie to gadżet jak znalazł.