Na małym parafialnym cmentarzu w Poznaniu żegnamy dzisiaj Jana Kulczyka. Odszedł nie tylko najbogatszy Polak, ale także człowiek, któremu Polska i jej dobry wizerunek w świecie leżały na sercu.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Jego niesłychana kariera biznesowa budziła wiele kontrowersji. Często zarzucano mu, iż nazbyt wiele jego sukcesów to efekt nie do końca czytelnych relacji ze światem polityki. Tak oceniano choćby realizowany bez przetargu na początku lat 90. jego pierwszy wielki kontrakt na dostarczenie paru tysięcy pojazdów dla polskiej policji. Ale przyznać też trzeba, że Jan Kulczyk potrafił też robić znakomite interesy poza Polską, na międzynarodowym rynku, gdzie w żaden sposób nie mógł liczyć na jakiekolwiek polityczne wsparcie.
Jednak to, że tak wielu żegna dzisiaj Jana Kulczyka ze szczerym żalem, jest związane z jego działalnością filantropijną i sponsorską. Był największym, strategicznym sponsorem polskiego ruchu olimpijskiego. Bez jego hojnego datku nie było możliwe dokończenie budowy Muzeum Żydów Polskich. Jan Kulczyk wspierał także prace renowacyjne klasztoru jasnogórskiego. To dzięki ufundowanym przez niego stypendiom na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w jego rodzinnym Poznaniu mogło podjąć naukę 50 studentów z Ukrainy. Lista ważnych przedsięwzięć (wspomnieć tu można choćby o konkursie skrzypcowym im. Henryka Wieniawskiego), które mogły przetrwać lub się rozwijać dzięki jego wsparciu jest bardzo długa.
Ktoś mógłby powiedzieć, że bogatemu (a zwłaszcza tak bogatemu) łatwo przychodzi wspierać innych. Pewnie to i prawda, ale prześledźmy publikowaną corocznie listę 100 najbogatszych i zapytajmy, ilu z nich znamy z tak szeroko (choćby w proporcji do posiadanego majątku) prowadzonej działalności filantropijnej. Pod tym względem Jan Kulczyk był jednak postacią wyjątkową.
Gdy ktoś odchodzi, często przywoływane są słowa „będzie go nam brakować”. W przypadku odejścia Jana Kulczyka słowa te brzmią niezwykle prawdziwie.