Kłopoty, jakie przeżywa dzisiaj Donald Tusk w związku z działalnością biznesową swojego syna, bardziej niż synowi zawdzięcza sobie. Bo to co obserwujemy teraz to klasyczny przykład wpadnięcia we własne sidła.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Oczywiście, że syn premiera zachował się nagannie. Nikt nie powinien jednocześnie pracować dla lotniska i dla linii lotniczych zainteresowanych, by z tego lotniska jak najtaniej korzystać. Nie jest też chwalebne zatrudniać się u kogoś, kto – o czym wiemy – jest prawomocnie skazany za finansowe oszustwa, a jego obecna działalność na kilometr pachnie podobnymi przekrętami. I rzecz jasna poza jakimikolwiek standardami jest pisanie – teraz jako dziennikarz – ustawionego wywiadu ze swoim szefem, w którym to wywiadzie odpowiadamy zarówno za treść pytań, jak i odpowiedzi.
To wszystko jest naganne, ale ja oddzielałbym działalność biznesowo-dziennikarską dorosłego syna premiera od działalności i odpowiedzialności samego premiera.
Problem jednak polega na tym, że Donald Tusk takich rzeczy nie oddzielał. I nie za takie grzechy dzieci – jak wskazuje choćby historia Zyty Gilowskiej – niewygodnych dla siebie polityków z Platformy wyrzucał. A wszystko to w imię wysokich standardów etycznych. Standardom tym zdaniem Donalda Tuska nie sprostała wspomniana Zyta Gilowska, u której „instynkt rodzinno-macierzyński” miał wziąć górę nad „instynktem publicznym”.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że owych standardów etycznych Donald Tusk podchodził wyłącznie instrumentalnie. Miały one po prostu stanowić użyteczny instrument w walce z wewnętrzną konkurencją w PO. Ale jakie by nie były prawdziwe intencje Donalda Tuska, przez ostatnie kilka lat wiele razy wypowiadał on pogląd, że aby pożegnać się z Platformą nie trzeba złamać prawa – wystarczy nie spełnić standardów etycznych. A tych ostatnich według Donalda Tuska nie spełnia już ktoś, wokół którego pojawiają się jakieś niejasności – choćby jedynie medialne.
I w ten sposób Donald Tusk wpadł we własne sidła.
Bo w przypadku syna premiera niejasności są poważne. Na tyle poważne, że kładą się cieniem na premierze. To dla Donalda Tuska musi być bardzo przykre, ale gdyby poważnie traktował swoje wcześniejsze deklaracje dotyczące obowiązujących w Platformie standardów moralnych, to powinien teraz sam siebie z Platformy wyrzucić.