Jeszcze do niedawna Donald Tusk wmawiał nam, że Polska jest w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej i że musimy zaciskać pasa. Każda propozycja opozycji polegająca na zwiększeniu wydatków publicznych była bezwzględnie ucinana pod hasłem nieodpowiedzialnych i populistycznych propozycji oraz „piramidy finansowej”.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
W ostatnich dniach zobaczyliśmy jednak zupełnie odmienną twarz Tuska. Propozycje opozycji okazały się być niczym wobec tego, co sam nam teraz zaproponował. Premier, który jeszcze do niedawna mienił się liberałem, zaczął mówić językiem europejskiej lewicy. Zapowiada gigantyczne wydatki publiczne, mimo że sytuacja finansowa Polski wcale się nie poprawia, a nieuzgodniony jeszcze budżet Unii Europejskiej już zapowiada się znacznie skromniej niż zapowiadała w kampanii Platforma zaledwie przed rokiem.
Przez ostatnie pięć lat swoich rządów Donald Tusk mimo wszystko wyznawał pogląd, że jak się chce wydać pieniądze, to najpierw trzeba je mieć. Środki te nie pochodziły co prawda z oszczędności, ale z narastającego zadłużenia państwa, ale księgowo przynajmniej wszystko się zgadzało.
Od dwóch dni jest już jasne, że Donald Tusk ma zupełnie inną twarz. Twarz polityka kompletnie nieodpowiedzialnego, nie liczącego się z kosztami i budżetowymi realiami.
Kluczowym pytaniem pozostaje kto za tym stoi? Kto z dawnego liberała uczynił socjalistę pełną gębą? Czy jest to – jak mówi wielu – Jan Krzysztof Bielecki czy może ktoś inny? Ktokolwiek by to nie był, pewne jest jedno. Mamy dziś prawdopodobnie najbardziej lewicowego premiera od początku transformacji ustrojowej.