Poligon Elbląg

Elbląskie wybory mają jednak także inny aspekt, na który nie zwraca się uwagi. Mogą bowiem zadecydować o wynikach zbliżających się wyborów na szefa PO. Powszechnie krytykowany za ospałość Donald Tusk zdecydował się w końcówce kampanii wyborczej postawić na szali swój autorytet i pojechał do Elbląga, aby wspierać kandydatkę swojej partii. Jeśli mimo to Platforma tych wyborców nie wygra, będzie to oczywistym dowodem, że jego „czar” już nie działa i że nie jest on zdolny do ratowania Platformy z opresji. Będzie to dla wielu osób w Platformie prawdziwym wstrząsem. Nie na tyle jeszcze dramatycznym, aby pozbawić Tuska przywództwa w PO, ale jego przewaga nad konkurentami może być znacznie skromniejsza niż dotąd zakładano.

O wadze, jaką przywiązują partie do niedzielnych wyborów świadczy także cały festiwal składanych przez nich obietnic. Mieszkańcy mogą wybierać między obniżką czynszów, darmową komunikacją miejską, wprowadzeniem ulg dla rodzin wielodzietnych, budową aquaparku i stadionu, powołaniem rad dzielnic oraz – co wzbudza pewnie największe emocje – przekopaniem Mierzei Wiślanej, co dałoby nowy impuls dla rozwoju Elbląga jako czwartego portu Rzeczypospolitej. Niektórzy kandydaci składają po kilka obietnic – można by rzec, że w pakiecie.

Platforma i PiS, którzy przodują w tym wyścigu na coraz to bardziej „kosmiczne” obietnice chcą wygrać naprawdę za każdą cenę. Nawet za cenę wykopania w poprzek Mierzei Wiślanej kanału, po której mieszkających w darmowych czynszówkach elblążan będą za darmo woziły wodne elbląskie tramwaje.