O tej sprawie powinno być głośno. Bo to jeden z najbardziej spektakularnych przykładów marnotrawstwa olbrzymich publicznych pieniędzy w imię zaspokajania wybujałych ambicji lokalnych polityków. Mowa o lotnisku w Modlinie.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Już dwukrotnie na stronach „NaTemat” o lotnisku w Modlinie pisałem. Zwracałem uwagę, że pomysł, by lotnisko obsługujące Warszawę sytuować w Modlinie od początku do końca bazował na myśleniu życzeniowym i ekonomicznie się nie spinał. W grudniu 2012 roku, gdy okazało się, że sfuszerowano budowę pasa startowego pisałem, że „wszelkie materiały samorządowe, rządowe i niezależne omawiające przyszłość obsługi lotniczej aglomeracji warszawskiej dyskwalifikowały Modlin. Analizy opłacalności wskazywały całkowitą nieracjonalność projektu modlińskiego. Albo byłoby to lotnisko tak trudno dostępne, że ludzie nie chcieliby z niego w dłuższej skali korzystać, albo wymagałoby gigantycznych nakładów na infrastrukturę – np. na budowę kolejki dojazdowej”.
Lotnisko powstało – z kruszącym się pasem startowym i bez jakiejkolwiek infrastruktury dojazdowej. Korzystali z niego jakby trochę na siłę tani przewoźnicy. Można podejrzewać, że z ulgą – gdy Modlin z uwagi na awarię pasa trzeba było w grudniu ubiegłego roku zamknąć – wrócili oni na Okęcie. Od trzech tygodni Modlin może WizzAira i Ryanaira przyjąć na powrót – ale przewoźnicy ci nie kwapią się do opuszczenia Okęcia. I Modlin praktycznie stoi pusty.
I w ten sposób mamy dzisiaj nikomu niepotrzebne olbrzymie betonowe pole. Proponuję je nazwać Polem Betonu im. Marszałka Adam Struzika. Bo to on stroi na czele koalicji PO-PSL, która rządząc Mazowszem od 2006 roku, doprowadziła do wyrzucenia w błoto (a raczej w beton) gigantycznej kwoty blisko 400 milionów złotych – bo tyle mniej więcej Modlin kosztował.
W lutym tego roku pytałem – i teraz to pytanie powtarzam: czy za błędną decyzję o budowie w Modlinie lotniska, a także za fatalne przygotowanie tej inwestycji, ktoś wreszcie poniesie odpowiedzialność?