Na ostatnim grudniowym plenum Komitetu Centralnego WKP(b) tow. Nikołaj Jeżow – w związku z jego wcześniejszym odejściem z funkcji ludowego komisarza spraw wewnętrznych – nie został wybrany w skład Biura Politycznego KC. Towarzysz Jeżow z rekomendacji Partii nadzorować będzie teraz kontakty zagraniczne Rady Najwyższej.
REKLAMA
Taki mógłby być pod koniec lat 30. komunikat TASS, ale – jak wiemy – taki nie był. Bo tak – bezkrwawo – mogłaby się zakończyć kariera Nikołaja Jeżowa jedynie wtedy, gdyby Józef Stalin był człowiekiem wybaczającym błędy, nie szukającym zemsty, zachowującym minimalną choćby lojalność wobec swych dawnych pretorian. Innymi słowy – gdyby był kimś formatu Donalda Tuska.
Ale Józef Stalin był człowiekiem zupełnie innego formatu. I dlatego Nikołaj Jeżow mógł jedynie marzyć, by jego dalsze losy ułożyły się tak szczęśliwie, jak te, obserwowane teraz przez nas i szeroko komentowane losy Grzegorza Schetyny.
Ale trzeba też zauważyć, że ci, których wcześniej w imieniu Tuska „załatwiał” Grzegorz Schetyna nie kończyli aż tak źle, jak ci, których w imieniu Stalina likwidował wcześniej Nikołaj Jeżow.
A wszystko to dlatego, że – na szczęście – żyjemy teraz w zupełnie innych czasach i realiach. Że dzisiaj najdalej idącą represją ze strony politycznego szefa może być wyrzucenie z partii, a nie – jak to było w zwyczaju Stalina – gułag lub kula w potylicę.
