W Polsce, która straciła w Holokauście ponad 3 miliony swoich obywateli żydowskiego pochodzenia, i która – mimo iż jest ofiarą nazistowskiego barbarzyństwa – musi co rusz reagować na kłamliwe i głęboko nas krzywdzące tezy o „polskich obozach zagłady”, każdy zdaje się sprawę z wagi stosunków polsko-izraelskich. Prawie każdy – bo z wyjątkiem kierowanego przez PO polskiego rządu.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Bo jakże inaczej skomentować fakt, że wizycie w Polsce z okazji Dnia Pamięci Ofiar Holocaustu (który przypada zawsze w rocznicę wyzwolenia obozu oświęcimskiego) połowy izraelskiego Knesetu towarzyszy tak nikłe zainteresowanie ze strony polskiego rządu. Z delegacją izraelską nie spotka się premier (ani też żadni ministrowie – mimo iż z Izraela przyjeżdża aż czterech ministrów) a do Krakowa, gdzie ma mieć miejsce spotkanie z polskimi parlamentarzystami, Platformę Obywatelską reprezentować będzie drugi polityczny garnitur.
Wizyta tak licznej izraelskiej delegacji rządowo-parlamentarnej była znakomitą okazją, by w świat poszedł czytelny i wspólny izraelsko-polski głos o tym, kto w czasie II wojny światowej był wśród ofiar, a kto zgotował innym to piekło na ziemi jakim był między innymi obóz Auschwitz-Birkenau. Żaden głos piętnujący haniebne kłamstwo o „polskich obozach” nie jest bardziej wiarygodny niż głos płynący z Izraela.