Żaden z rządów III RP tak nie zdewastował naszych finansów publicznych, tak nie zadłużył Polski i tak nie przykręcił podatkowej śruby jak rząd Donalda Tuska. A jakby tego było mało – zdecydował się jeszcze na zniszczenie II filaru systemu emerytalnego i przejęcie emerytalnych oszczędności 16 milionów Polaków.
Przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego, b. Prezydent Warszawy
Rząd Donalda Tuska nie potrafi (a może i nie chce) ograniczyć wydatków budżetu. Skoro nie chce mniej wydawać, to musi więcej zabierać. Po podniesieniu VAT-u i rozszerzeniu listy towarów i usług objętych tym podatkiem, po zamrożeniu o kolejny rok – już piąty z rzędu – progów podatkowych, rząd chce zwiększyć zakres przedmiotowy dwuprocentowego podatku od czynności cywilno-prawnych. Podwyższono (głupio – bo bez gwarancji zwiększenia dochodów budżetu) akcyzę na papierosy i alkohol. Rozszerzona też zostanie kategoria obiektów, od których pobierany będzie podatek nieruchomości. Planuje się tez oskładkowanie umów-zleceń i umów o dzieło.
Nie planuje się natomiast jakichkolwiek działań i decyzji, które mogłyby uzdrowić nasze finanse publiczne. Nie planuje się żadnych cięć, ani też żadnych kroków, które skutkowałyby odebraniem niezasłużonych lub niesprawiedliwych przywilejów płacowych czy emerytalnych – czy to prokuratorskich, czy to służb mundurowych, czy to górniczych.
Do rangi przedziwnego paradoksu urasta to, że w XXI wieku podatki w Polsce obniżyli ... socjaliści: postkomunistyczny socjalista Miller i radio-maryjny socjalista Kaczyński. Ten pierwszy obniżył CIT do 19%. Ten drugi zlikwidował 40% stawkę PIT i zniósł podatek od spadków i darowizn od osób najbliżej spokrewnionych. Gwoli prawdy należy dodać, że zapewne nie byłoby tych decyzji, gdyby nie Jerzy Hausner w rządzie Millera i Zyta Gilowska w rządzie Kaczyńskiego. Mieliśmy szczęście, że z tamtymi rządami nie współpracował Jacek Rostowski.
Jakby na to nie patrzeć – jeśli chodzi o drenowanie naszych kieszeni, przykręcanie podatkowej śruby i opodatkowywaniem wszystkiego co się tylko da (a nawet tego, co by nam w ogóle nie przyszło do głowy), to najgorzej z wszystkich premierów jakich mieliśmy wypada Donald Tusk. Powiedzenie o nim, że to liberał byłoby obrazą dla myśli liberalnej kojarzonej z nazwiskami Friedricha Hayek’a i Miltona Friedmana. Przy praktyce działania obecnego Tuska byłoby to też przekroczeniem granicy śmieszności.