Reklama.
Jest o co walczyć.
12 miliardów euro – tyle wart był polski eksport na Wyspy Brytyjskie w ubiegłym roku. To dla nas trzeci, co do wielkości odbiorca towarów. Polacy prowadzą w Wielkiej Brytanii ponad 20 tysięcy firm. Wiele z tych przedsiębiorstw to biznesy na bardzo zaawansowanym poziomie. Na Wyspach mieszka około miliona naszych rodaków. Już tylko te wybrane i bardzo ogólne liczby pokazują jak bardzo stawka jest wysoka.
W tym kontekście najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby opcja „miękkiego” Brexitu. Wielka Brytania nadal miałaby dostęp do wspólnego rynku, a import i eksport odbywałaby się na dotychczasowych zasadach. Ta opcja zakłada też, że Londyn nadal wnosiłby składki do budżetu UE, co może być kluczowe dla perspektywy finansowej 2014-2020, której Polska jest największym beneficjentem.
A tough nut to crack.
Już wiemy, że szefowa brytyjskiego rządu opowiada się za opcją „twardego” Brexitu. Nie będzie żadnego częściowego członkostwa w UE, nie będzie jednolitego rynku i swobodnego przepływu osób oraz… nie będzie płatności składek do wspólnego budżetu. Jak mówiła brytyjska premier Wielka Brytania jest w stanie zaakceptować pewną składkę za porozumienie z UE w konkretnych obszarach, ale „dni, w których Królestwo ponosi ogromne koszty, płacąc na co dzień ogromne sumy do unijnego budżetu, dobiegają końca”.
To na razie tylko polityczna zapowiedź i raczej budowanie pozycji negocjacyjnej, ale wiadomo już, że łatwych rozmów na pewno nie będzie. Straty będą po obu stronach kanału La Manche.
Polska gospodarka i polskie firmy w kraju oraz te działające w Wielkiej Brytanii mogą bardzo ucierpieć. Rząd premier Beaty Szydło największy nacisk w tym momencie kładzie na ochronę praw polskich obywateli mieszkających na Wyspach. To bardzo ważne, aby Polacy przebywający tam na stałe mogli korzystać z usług publicznych takich jak ochrona zdrowia lub edukacja na takich samych zasadach, jak Brytyjczycy. Wydaje się jednak, że dla Londynu ta kwestia nie będzie stanowić większego problemu. Retoryka polityczna zderzy się w tej sprawie z rachunkiem ekonomicznym. Polscy imigranci to zysk dla brytyjskiej gospodarki. W moim przekonaniu ważne jest również dla naszych rodaków mieszkających w Zjednoczonym Królestwie zapewnienie połączenia gospodarczego z ojczyzną. Ryzyko, że to połączenie zostanie utracone jest bardzo duże.
Razem czyli osobno.
Absolutnie kluczowym elementem w procesie negocjacji z Wielką Brytanią będzie wspólne stanowisko Unii Europejskiej. Już dzisiaj na samą myśl o „wspólnym stanowisku” cierpnie skóra. Jak bowiem zachowają się poszczególne kraje? Jak zachowają się grupy krajów? Czy każdy będzie chciał dla siebie jak najwięcej, czy może każdy trochę odpuści, żeby wszyscy byli zadowoleni? A przecież Wielka Brytania ze swoim twardym stanowiskiem także może traktować partnerów w mniej lub bardziej uprzywilejowany sposób.
Negocjacje będą prowadzone przez Komisję Europejską i Radę Unii Europejskiej. Jednak wspólne stanowisko Unii będą musiały uzgodnić państwa członkowskie. Pozycja Polski w Unii Europejskiej jest dzisiaj bardzo słaba. Ponadto do czasu ostatnich decyzji w sprawie Brexitu minie jeszcze trochę czasu. Po drodze może zmienić się układ polityczny w Niemczech i Francji, a siła Grupy Wyszehradzkiej w tych negocjacjach może okazać się niewystarczająca. Warszawa powinna wrócić do Unijnej gry. Nasz rząd musi zrozumieć, że stawka jest bardzo duża. Zbyt duża, aby próbować działać w pojedynkę. Czy usłyszymy choćby zarys przemyślanej strategii polskich działań w expose ministra spraw zagranicznych na początku lutego w Sejmie?