Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Pan Lee Feinstein
Ambasador USA w Polsce
Szanowny Panie Ambasadorze,
Piszę do Pana w późnych godzinach nocnych, żeby swoją spisaną na gorąco opinią zwrócić uwagę na tragiczną pomyłkę prezydenta Baracka Obamy. Piszę nie tylko jako polityk, ale także jako dorosły syn wspaniałych rodziców, którzy czasy II Wojny Światowej pamiętają nie z książek, ale z własnego doświadczenia. Moja mama pamięta doskonale Powstanie Warszawskie na Bielanach, ojciec jako żołnierz Armii Krajowej brał udział w akcji Burza w Górach Świętokrzyskich.
Przed chwilą otrzymałem telefon z mojego rodzinnego domu. Dzwonili moi rodzice, którzy po wystąpieniu amerykańskiego prezydenta byli absolutnie zdruzgotani ignorancją i arogancją jaką zaprezentował przywódca wyjątkowo bliskiego Polakom narodu. Przez wiele lat Polska utrzymywała ze Stanami wyjątkowe relacje, a skala sympatii dla Pana kraju wśród Polaków była w Europie czymś wyjątkowym. Z naszej perspektywy - narodu będącego pod jarzmem Związku Radzieckiego, w którym dokonywano morderstw politycznych i działań fundamentalnie sprzecznych z wolnością, Pana kraj jako kolebka wolności i demokracji zdawał się być wzorem i inspiracją.
Dzień dzisiejszy miał być wyjątkowym świętem i okazją do dumy dla czterdziestu milionów naszych rodaków mieszkających w Polsce i dziesięciu milionów stanowiących Polonię w USA. Zamiast tego otrzymaliśmy siarczysty policzek, a co gorsza cios przyszedł ze strony, z której najmniej mogliśmy się go spodziewać. Słowa o polskich obozach śmierci to kłamstwo, które mnie i moich rodaków boli niczym rozpalone żelazo. Nasi bliscy, często wybitni i szlachetni Polacy i polscy Żydzi, ginęli w obozach Auschwitz i Treblince setkami tysięcy. Nierzadko narażali swoje życie, by pomagać Żydom w czasie okupacji, za co groził wyrok śmierci.
By zrozumiał Pan moje emocje, informuję Pana, że również moja rodzina była w obozie Auschwitz. Trafił tam stryj mojego ojca, który był szefem sztabu okręgu ZWZ-AK Lublin, także jego siostra cioteczna i inni członkowie rodziny a także wielu innych bliskich nam ludzi. Stryj ojca został zamordowany, część przeżyła, ale koszmar ich cierpień kładł się cieniem na życiu wszystkich członków rodziny. Dziadek mojego współpracownika po traumie z obozu i koszmarach przypominających tamtejsze cierpienia targnął się na swoje życie, a wiele osób z mojej generacji w obozach swoich dziadków straciło... To charakterystyczne dla naszego pokolenia doświadczenie.
Dlatego kiedy zadzwonili do mnie moi rodzice i powiedzieli co się stało, trudno mi było powstrzymać mój żal i rozgoryczenie wobec tej tragicznej pomyłki, spotęgowane jednocześnie uroczystością, na której miało miejsce. Fakt zestawienia haniebnego zdania świadczącego o skrajnej niewiedzy z oddaniem honoru wybitnemu Polakowi, który cierpiałby jak nikt słuchając wystąpienia prezydenta USA, zmusza do przykrych refleksji. Z przykrością muszę skonstatować, że po dzisiejszym wystąpieniu wielu Polaków może mieć słuszne i uzasadnione wątpliwości nie tylko co do tego, czy prezydent USA jest wielkim politykiem, ale również co do faktu, czy zdaje sobie sprawę ze swoich decyzji.
Pozostaję z wyrazami szacunku,
Paweł Zalewski
Poseł RP do Parlamentu Europejskiego