„Czy chcesz, aby Twoje dziecko było głupsze, słabsze, mniej sprawne i żyło krócej?”. Oczywiście żaden normalny rodzic tego nie chce dla swego dziecka. A jednak wczesna inicjacja alkoholowa naszych pociech właśnie do tego prowadzi. Zagubieni w niedobrych obyczajach, pogrążeni w niewiedzy lekceważymy tę sprawę.
REKLAMA
Większość z nas sama dość wcześnie zaczynała swój kontakt z alkoholem i wydaje się nam, że nic nam się nie stało. Dlatego jesteśmy skłonni dostrzegać zagrożenia dla naszych dzieci ze strony innych używek niż alkohol. Cóż z tego, że sobie „strzelą” jedno piwko? Wszak „alkohol jest dla ludzi”! Owszem, dla zdrowych, rozsądnych i w pełni dojrzałych, a nawet i takim zdarzają się z powodu picia kłopoty. Natomiast dla ludzi młodych kontakt z alkoholem etylowym jest dosłownie zabójczy.
Picie jest bowiem pierwszą w kolejności - przyczyną przedwczesnej śmierci młodych ludzi. I nie chodzi tu o śmiertelne zatrucia, choć i takie się zdarzają, ale o wypadki, których prawdopodobieństwo rośnie wykładniczo w stosunku do stężenia alkoholu w organizmie. Parkowanie na przydrożnych drzewach po pijanej imprezie jest tylko jedną z wielu możliwości.
Zdecydowana większość młodych pijących przeżywa swoją młodość w niezłej kondycji fizycznej, co nas uspokaja. Tymczasem działanie alkoholu ma inne, podstępne skutki. Dopiero niedawno rozpoznano, jakie dokładnie czyni spustoszenie w organizmie, jak uszkadza układ nerwowy, a zwłaszcza mózg. Są to uszkodzenia subtelne, ale ich nagromadzenie się powoduje obniżenie ogólnej sprawności myślenia i prowadzi do zaburzeń życia emocjonalnego nastolatków. Pijąc nastolatki obniżają sprawność mózgu, zmniejszają swój iloraz inteligencji.
Większość tych uszkodzeń jest ukryta. Dopiero specjalne badania pokazują gigantyczne rozmiary szkód i wynikających z nich upośledzeń. Ale na tym nie koniec. Jeśli młody człowiek ma specyficzny układ genów powodujący podatność na uzależnienie, to gdy zacznie pić w wieku lat 15 prawdopodobieństwo uzależnienia od alkoholu jest aż ponad 240 razy większe niż osoby, której picie zaczęło się po 20. roku życia.
Wielu rodziców mówi sobie tak: lepiej niech pije alkohol niż używa narkotyków. Niestety, picie ułatwia kontakt z narkotykami, zwiększa prawdopodobieństwo ich użycia. Generalnie, różne prawdopodobieństwa rosną w wyniku picia alkoholu przez młodych – np. możliwość niekontrolowanego seksu i zakażenia się chorobą weneryczną. Nie chodzi od razu o zarażenie wirusem HIV (chociaż i AIDS jest w pewien sposób powiązana z piciem), ale o wiele innych, drobniejszych dolegliwości. A co powiedzieć o zakłóceniach życia szkolnego, słabszych wynikach kształcenia, konfliktach z prawem? Słowem, szanse na udane życie naszych dzieci są tym mniejsze, im więcej i im wcześniej piją alkohol.
Jeśli jednak pojawia się u rodzica jakiś niepokój, to jest on osłabiony poczuciem, że nic się nie da zrobić, że w gruncie rzeczy jesteśmy bezradni wobec nieuchronności alkoholowej inicjacji i pijackich nawyków. Czy to prawda?
Być może największą tajemnicą, której nie znają w tej sprawie rodzice jest ich rzeczywista kluczowa rola. Są najważniejszym czynnikiem chroniącym, a, jeśli nie domagają, również najważniejszym czynnikiem ryzyka dla swoich dzieci. Rodzic jest potęgą. Więź z nim nie tylko emocjonalna, ale faktyczna, wyrażona w codziennym życiu, jest najsilniejszym czynnikiem chroniącym z punktu widzenia ryzykownych zachowań ich dzieci.
Kolejną sprawą jest dobry styl wychowawczy. Dość trudno jest utrzymać równowagę między okazywaniem dziecku miłości a wymaganiami i stawianiem mu granic. A równowaga ta jest niezbędna. Dobrze zbadane są złe efekty złych stylów wychowawczych, zarówno zbyt pobłażliwego, jak i nadmiernie surowego. Oba powodują poważne zagrożenie dla dzieci.
Oczywistą sprawą jest też dobry przykład. Rodzic, który sam nie ma umiaru, nie jest w stanie dobrze wychować swego dziecka w tych kwestiach. Jeśli nałogowo palimy, pijemy nadmiernie czy używamy narkotyków (albo leków bez recepty!), bądźmy pewni , że nasze dzieci będą nas naśladować.
Wszystkie te zasady są obecnie bardzo ważne. Ważniejsze niż dawniej. Dlaczego? Bo silniej niż dawniej działa czynnik zewnętrzny. Są ludzie, którzy usiłują zagarnąć nasze dzieci i uczynić z nich używkowych niewolników. W dzisiejszych czasach właśnie używanie substancji psychoaktywnych przez ludzi jest tym, co najsilniej zaburza ich zdrowie i rozwój. Żyjemy w świecie bardzo aktywnego organizowania rynku używek. Siła nowoczesnej reklamy, marketingu, wielka dostępność używek sprawiają, że wskaźniki zachowań ryzykownych są bardzo wysokie. Średnie spożycie alkoholu w Europie jest dwa razy większe niż średnia światowa! Ktoś chce nam niejako „ukraść nasze dzieci”. Chodzi o przeogromne sumy: obroty używkami są ogromne. To wielki biznes. Warto maksymalnie ten proceder utrudniać! Przecież „oni” zarabiają na naszych dzieciach. A jakże często nie reagujemy, gdy widzimy chociażby sprzedaż alkoholu osobom nieuprawnionym…
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Doceniajmy abstynencję. To rozsądna propozycja dla młodych, gdyż stanowi najważniejszy element umiaru! Błędnie uważamy, że umiar polega jedynie na nauce rozsądnego używania alkoholu. Nie jest to prawda. Jeszcze ważniejszy jest trening abstynencji, gdyż on umożliwia natychmiastowe rezygnowanie z picia w sytuacjach, gdy jest to niebezpieczne. A takich sytuacji w naszym dorosłym życiu jest wiele: praca, prowadzenie pojazdów, używanie leków, opieka nad dziećmi, publiczne wystąpienia, ciąża i karmienie. Więcej czasu na trzeźwo niż z alkoholem. Kiedy młody człowiek ma nauczyć się tej zdolności? Dlatego nie jest dobrze, gdy ograniczamy naszą rolę do „treningu picia”, chociaż oczywiście warto i takimi wartościami się dzielić, jeśli ktoś wypracował odpowiedzialny styl używania alkoholu. Ale tylko „na sucho”! Jeśli zezwalamy dziecku na picie, to odbierze to jako sygnał generalnego przyzwolenia i będzie piło więcej niż w swej rodzicielskiej naiwności oczekujemy.
To, czego w tej sprawie nie wiemy, to pewna gotowość młodych ludzi do podjęcia nawet bardzo ambitnych propozycji wychowawczych, jeśli tylko są one zaproponowane poważnie i odpowiednio wspierane. W moich badaniach wykazałem, że abstynencja alkoholowa jest szanowana przez młodych (paradoks!), ale niemal całkowity brak wsparcia ze strony dorosłych szybko niweczy ideały i życie młodego człowieka wraca w utarte koleiny. Niestety, jest to stracona szansa wychowawcza – efekt naszej niewiedzy i beztroski.
---
dr Krzysztof A. Wojcieszek jest pracownikiem WSNS PEDAGOGIUM, byłym szefem Centrum Metodycznego Pomocy psychologiczno-pedagogicznej przy MEN.
Picie jest bowiem pierwszą w kolejności - przyczyną przedwczesnej śmierci młodych ludzi. I nie chodzi tu o śmiertelne zatrucia, choć i takie się zdarzają, ale o wypadki, których prawdopodobieństwo rośnie wykładniczo w stosunku do stężenia alkoholu w organizmie. Parkowanie na przydrożnych drzewach po pijanej imprezie jest tylko jedną z wielu możliwości.
Zdecydowana większość młodych pijących przeżywa swoją młodość w niezłej kondycji fizycznej, co nas uspokaja. Tymczasem działanie alkoholu ma inne, podstępne skutki. Dopiero niedawno rozpoznano, jakie dokładnie czyni spustoszenie w organizmie, jak uszkadza układ nerwowy, a zwłaszcza mózg. Są to uszkodzenia subtelne, ale ich nagromadzenie się powoduje obniżenie ogólnej sprawności myślenia i prowadzi do zaburzeń życia emocjonalnego nastolatków. Pijąc nastolatki obniżają sprawność mózgu, zmniejszają swój iloraz inteligencji.
Większość tych uszkodzeń jest ukryta. Dopiero specjalne badania pokazują gigantyczne rozmiary szkód i wynikających z nich upośledzeń. Ale na tym nie koniec. Jeśli młody człowiek ma specyficzny układ genów powodujący podatność na uzależnienie, to gdy zacznie pić w wieku lat 15 prawdopodobieństwo uzależnienia od alkoholu jest aż ponad 240 razy większe niż osoby, której picie zaczęło się po 20. roku życia.
Wielu rodziców mówi sobie tak: lepiej niech pije alkohol niż używa narkotyków. Niestety, picie ułatwia kontakt z narkotykami, zwiększa prawdopodobieństwo ich użycia. Generalnie, różne prawdopodobieństwa rosną w wyniku picia alkoholu przez młodych – np. możliwość niekontrolowanego seksu i zakażenia się chorobą weneryczną. Nie chodzi od razu o zarażenie wirusem HIV (chociaż i AIDS jest w pewien sposób powiązana z piciem), ale o wiele innych, drobniejszych dolegliwości. A co powiedzieć o zakłóceniach życia szkolnego, słabszych wynikach kształcenia, konfliktach z prawem? Słowem, szanse na udane życie naszych dzieci są tym mniejsze, im więcej i im wcześniej piją alkohol.
Jeśli jednak pojawia się u rodzica jakiś niepokój, to jest on osłabiony poczuciem, że nic się nie da zrobić, że w gruncie rzeczy jesteśmy bezradni wobec nieuchronności alkoholowej inicjacji i pijackich nawyków. Czy to prawda?
Być może największą tajemnicą, której nie znają w tej sprawie rodzice jest ich rzeczywista kluczowa rola. Są najważniejszym czynnikiem chroniącym, a, jeśli nie domagają, również najważniejszym czynnikiem ryzyka dla swoich dzieci. Rodzic jest potęgą. Więź z nim nie tylko emocjonalna, ale faktyczna, wyrażona w codziennym życiu, jest najsilniejszym czynnikiem chroniącym z punktu widzenia ryzykownych zachowań ich dzieci.
Kolejną sprawą jest dobry styl wychowawczy. Dość trudno jest utrzymać równowagę między okazywaniem dziecku miłości a wymaganiami i stawianiem mu granic. A równowaga ta jest niezbędna. Dobrze zbadane są złe efekty złych stylów wychowawczych, zarówno zbyt pobłażliwego, jak i nadmiernie surowego. Oba powodują poważne zagrożenie dla dzieci.
Oczywistą sprawą jest też dobry przykład. Rodzic, który sam nie ma umiaru, nie jest w stanie dobrze wychować swego dziecka w tych kwestiach. Jeśli nałogowo palimy, pijemy nadmiernie czy używamy narkotyków (albo leków bez recepty!), bądźmy pewni , że nasze dzieci będą nas naśladować.
Wszystkie te zasady są obecnie bardzo ważne. Ważniejsze niż dawniej. Dlaczego? Bo silniej niż dawniej działa czynnik zewnętrzny. Są ludzie, którzy usiłują zagarnąć nasze dzieci i uczynić z nich używkowych niewolników. W dzisiejszych czasach właśnie używanie substancji psychoaktywnych przez ludzi jest tym, co najsilniej zaburza ich zdrowie i rozwój. Żyjemy w świecie bardzo aktywnego organizowania rynku używek. Siła nowoczesnej reklamy, marketingu, wielka dostępność używek sprawiają, że wskaźniki zachowań ryzykownych są bardzo wysokie. Średnie spożycie alkoholu w Europie jest dwa razy większe niż średnia światowa! Ktoś chce nam niejako „ukraść nasze dzieci”. Chodzi o przeogromne sumy: obroty używkami są ogromne. To wielki biznes. Warto maksymalnie ten proceder utrudniać! Przecież „oni” zarabiają na naszych dzieciach. A jakże często nie reagujemy, gdy widzimy chociażby sprzedaż alkoholu osobom nieuprawnionym…
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Doceniajmy abstynencję. To rozsądna propozycja dla młodych, gdyż stanowi najważniejszy element umiaru! Błędnie uważamy, że umiar polega jedynie na nauce rozsądnego używania alkoholu. Nie jest to prawda. Jeszcze ważniejszy jest trening abstynencji, gdyż on umożliwia natychmiastowe rezygnowanie z picia w sytuacjach, gdy jest to niebezpieczne. A takich sytuacji w naszym dorosłym życiu jest wiele: praca, prowadzenie pojazdów, używanie leków, opieka nad dziećmi, publiczne wystąpienia, ciąża i karmienie. Więcej czasu na trzeźwo niż z alkoholem. Kiedy młody człowiek ma nauczyć się tej zdolności? Dlatego nie jest dobrze, gdy ograniczamy naszą rolę do „treningu picia”, chociaż oczywiście warto i takimi wartościami się dzielić, jeśli ktoś wypracował odpowiedzialny styl używania alkoholu. Ale tylko „na sucho”! Jeśli zezwalamy dziecku na picie, to odbierze to jako sygnał generalnego przyzwolenia i będzie piło więcej niż w swej rodzicielskiej naiwności oczekujemy.
To, czego w tej sprawie nie wiemy, to pewna gotowość młodych ludzi do podjęcia nawet bardzo ambitnych propozycji wychowawczych, jeśli tylko są one zaproponowane poważnie i odpowiednio wspierane. W moich badaniach wykazałem, że abstynencja alkoholowa jest szanowana przez młodych (paradoks!), ale niemal całkowity brak wsparcia ze strony dorosłych szybko niweczy ideały i życie młodego człowieka wraca w utarte koleiny. Niestety, jest to stracona szansa wychowawcza – efekt naszej niewiedzy i beztroski.
---
dr Krzysztof A. Wojcieszek jest pracownikiem WSNS PEDAGOGIUM, byłym szefem Centrum Metodycznego Pomocy psychologiczno-pedagogicznej przy MEN.
