Nigdy w życiu nie przepłynąłem na jednym treningu 4 km, nigdy nie zrobiłem 180 km na tym rowerze, nigdy nie przebiegłem maratonu w płaskim terenie. Dodatkowo myślałem, że taki wyścig to nuda, a w Malborku wywalczyłem 6. miejsce Mistrzostw Polski na dystansie Ironaman. Absolutnie nie jest to zasługa niezliczonych godzin i jednostek treningowych. Jestem z pewnością jednym z mniej trenujący zawodników. Na co dzień dzielę się doświadczeniem sportowym z moimi 'conceptowymi' podopiecznymi i to w ich rozwój wkładam najwięcej pracy.

REKLAMA
Mój wynik w Malborku to efekt przemyślanej pracy całego zespołu Piasecki Concept. Wiele osób dziwiło się czemu startuję w kategorii PRO, skoro na same treningi poświęcam tyle czasu co amator (średnio 12h tygodniowo). Jednak podział na kategorie w Polsce nie jest ani wyraźny, ani logiczny. Zgłoszenie w kategorii "amator" to usprawiedliwienie gorszej dyspozycji. Ambicji nie mogłem schować do kieszeni, pozostało więc stanąć na wysokości zadania i zrobić niespodziankę w środowisku triathlonowym.
Każda sekunda moich przygotowań była w 100% wykorzystana. Skorzystałem z wyjątkowego doświadczenia i wiedzy ludzi, których mam wokół siebie oraz tego, które sam zdobyłem przez lata sportowej kariery. Tu nie było przypadku. Była za to współpraca, praca teamowa i świadomość mojego organizmu. Od samego początku założyliśmy, które aspekty są kluczowe i stworzyliśmy kompleksową strategię. Każdy trening stanowił konkretny element na drodze przygotowań, służył temu, abym był szybszy/silniejszy/sprawniejszy. Oceniliśmy, że dużo łatwiej wypracować 2 minuty krótszy czas na trasie kolarskiej niż pływackiej. Stosunek pracy i czasu niezbędnego do postępu w wodzie jest nieproporcjonalnie większy do osiągniętego zysku.
Dopóki nie jest się wybitnym pływakiem, znacznie lepsze efekty daje skupienie się na zachowaniu jak najwięcej sił. Najlepsze perspektywy na zyskanie cennego czasu dostrzegam na rowerze. Mimo, że jestem kolarzem, to nadal właśnie tu pokładam największe nadzieje na zrobienie postępu, który przyniesie widoczne efekty na mecie. Podczas przygotowań bardzo dużą wagę przyłożyliśmy do regeneracji. Moja przewaga to mikro- i makrocykle regeneracyjne. Wykorzystaliśmy wiele metod i sposobów, które nie miały nic wspólnego z leżeniem. Organizm był mocny i dobrze zregenerowany, dzięki czemu był wstanie pokonać taki dystans.
logo
Ogromny nacisk położyliśmy na żywienie. Była to dla nas 4. dyscyplina. Tu wygrał plan bazujący na doświadczeniu i wiedzy Grzegorz Prokopowicz. Dzięki temu każdy trening mógł zostać zrealizowany i w pełni wykorzystany. Zdradzimy najważniejsze założenia mojego żywienia. Nie zostało tu uwzględnione żywienie podczas treningu.W praktyce staramy się oscylować w przedziale 3 do 12 gramów węglowodanów na kilogram masy ciała. W okresie przygotowawczym rotacja węglowodanowa była w przedziale 5,2 – 7,7 g/kg/mc. W okresie przygotowawczym postawiliśmy na dobrą regenerację i dlatego podaż białka została ustalona indywidualnie. Nie jest to standardowy schemat, ale w praktyce może się okazać przydatny w kontekście kolejnych startów. Kierujemy się myślą, że „dobry trening to taki, po którym jesteś w stanie się zregenerować”.
W okresie przygotowawczym podaż białka oscylowała w przedziałach 2,0 do 3,3 g/kg/mc .
W najmniejszym stopniu nie bagatelizowaliśmy znaczenia tłuszczy w mojej diecie. Tłuszcz jest źródłem kwasów tłuszczowych, dlatego jest ważny dla funkcji układu nerwowego i ochrony narządów. W okresie przygotowawczym podaż tłuszczu oscylowała w przedziale 0,6- 1,6 g/kg/mc. Ogólny bilans kaloryczny z diety w okresie przygotowawczym bez uwzględniana żywienia w trakcie wysiłku fizycznego (średnia):
dzień nietreningowy – 3406 kcal
dzień treningowy – 4329 kcal
Podczas samego wyścigu mimo wielu godzin pracy nie było żadnych problemów z jelitami, a z wody wyszedłem głodny. Nie mogłoby być lepszego sygnału świadczącego o doskonałym żywieniu w fazie przygotowań.Sam wyścig również opierał się na szczegółowym planie. Jestem przekonany, że brak planu to plan porażki. Staraliśmy się więc przeanalizować wszystkie elementy. Mając świadomość nieprzewidywalności zdarzeń na trasie opracowane zostały również warianty kryzysowe, tak by mieć plan działania, gdy coś pójdzie nie tak. Na każdą dyscyplinę była oddzielna strategia i założenia, a każda z nich była dodatkowo podzielona na etapy. Po przyjeździe do Malborka dalej nie było miejsca na przypadkowe ruchy.
logo
Działaliśmy zgodnie z przygotowanym podziałem zadań i harmonogramem, przyjazd, rozjazd, posiłki, regeneracja, przygotowanie sprzętu, strojów, bufetów itd. W tej fazie po raz kolejny doświadczenie okazało się na wagę złota. Nasz zespół nie potrzebował 100 wyścigów wybranego typu, aby wypracować skuteczny sposób pracy. Precyzja, skrupulatność, terminowość, a z drugiej strony elastyczność, szybka reakcja i spokój. Tego wymaga dobry rezultat i to gwarantuje niezbędny komfort zawodnikowi. U nas to wszystko zagrało. Miałem świadomość, że jesteśmy przygotowani oraz przestrzeń na wykonanie mojej pracy mentalnej przed samym wyścigiem.
Przy tak długim wysiłku jak Ironaman elementów do przypilnowania jest milion. Jednak na tym ta zabawa polega. Niektóre aspekty są kluczowe, determinujące możliwość pokonaniu trasy. Dlatego wyjątkowo zaskoczyło mnie, że większość zawodników po wyjściu z wody nie ubrała się ciepło na rower. Rzeczywistość potwierdziła, że utrata energii na ogrzanie organizmu przy 10 stopniach przerasta nieprzygotowanych kolarzy. To bardzo często popełniany błąd. Odpowiedni strój to tak banalna sprawa, że często jest bagatelizowana. Jak się okazuje bywa decydująca nawet w zawodach rangi mistrzowskiej.
Na trasie moja uwaga skupiała się na trzech elementach: prędkość, odczucia wysiłku oraz posiłki. Podczas wyścigu nie korzystałem ze sporttestera ani pomiaru mocy, co może być nieco zaskakujące. Wspierałem się jedynie miernikiem prędkości i analizą samopoczucia. Wynikało to z mojego doświadczenia i znajomości swojego organizmu. Ilość bodźców w trakcie rywalizacji była tak duża, że każdy kolejny byłby tylko obciążeniem. Musiałem pilnować czasu i ilości posiłków, walczyć z narastającym bólem i zmęczeniem. Mogłem sobie na to pozwolić, aby jak na największym stopniu ograniczyć napływ danych wymagających analizy podczas wyścigu.
Rzetelnie oceniając mój występ należy również przyznać, że popełnione zostały 2 błędy: drugie okrążenie kolarskie bez jedzenia oraz złe buty biegowe. Na pierwszym bufecie ze zmarzniętymi dłońmi nie udało się złapać pakunku z kolejnymi posiłkami. Przyzwyczajony do ogromnej dynamiki wyścigów MTB, niestety nie przemyślałem w porę, że zatrzymanie się spowoduje mniejszą stratę niż jazda bez jedzenia. Wygrała rutyna i musiałem natychmiast modyfikować mój szczegółowy plan żywieniowy. Mimo, że na drugim okrążeniu czułem się bardzo dobrze, wiedziałem że trzeba się jak najszybciej zaadoptować do nowych okoliczności, nie trzymać się kurczowo założeń.
Ze względu na mniejsze zapasy, nie czekając na sygnał z organizmu, starałem się ocenić na ile mogę sobie pozwolić. Świadomie zwolniłem tempo, aby zminimalizować skutki pominięcia bufecie. Natomiast pomyłka z butami spowodowana była niedostatkiem czasu na testy różnych wariantów. Oba błędy wynikały z braku doświadczenia w triathlonie i na pewno wpłynęły na wynik. Jednak z pewnością nie zmniejszyły mojej satysfakcji z wyścigu. Ograniczenie błędów do dwóch oceniam jako wielki sukces potwierdzający skuteczność działań naszego zespołu.
logo
Nie spodziewałem się, że nasze doświadczenie jako zespołu w różnych dziedzinach okaże się aż taką przewagą. W odniesieniu do pozostałych zawodników z czołówki wyścigu trenuję dużo mniej, na moje przygotowanie przeznaczam zdecydowanie mniej czasu i pracy. Jednak stosunkowo dużo uwagi poświęciliśmy wyodrębnieniu spraw kluczowych, tak by każda minuta i każdy trening miał sens i przynosił zamierzoną korzyść.
Widząc polski triathlon zarówno z perspektywy osoby ścigającej się, jak i trenera i kibica, muszę przyznać, że naszym zawodników niczego nie brakuje. Najlepszy sprzęt, rzetelne treningi, konsekwncja...
Jednak nadal Polska nie istnieje w świecie Triathlonu. W mojej ocenie nie jest to absolutnie wina słabych triathlonistów, a sztabów szkoleniowych i myśli szkoleniowej. Szczególnie przy tak długich dystansach podstawą jest zespół. Ekipa wsparcia podczas samego wyścigu, ale także ta, która pracuje w fazie przygotowań. To zawodnik jest na świeczniku, więc to na niego spada odpowiedzialność za sukces lub porażkę. Jednak przy tak dużych obciążeniach nawet najlepszy trener nie może być jedynym trenerem dla samego siebie. Potrzebuje zespołu wsparcia, bo w sporcie wyraźnie widać, że w grupie siła. Oczywiście sam zawodnik musi mieć niezbędną wiedzę i umiejętności. Jednak na pewnym poziomie powinien on poświęcić znacznie więcej czasu na pracę mentalną, na wizualizację, wypracowanie metod regeneracji.
Tu jest największy udział samego zawodnika. Jednak może się na tym skupić tylko pod warunkiem, że jest otoczony ludźmi z odpowiednim doświadczeniem i wiedzą, którzy go wesprą w realizacji pozostałych zadań. Wtedy każdy trybik maszyny jest dopracowany i może ona działać na najwyższych obrotach. Trzymajmy kciuki za naszych, nie za to aby ciężko pracowali, bo o to martwić się nie musimy, ale za to aby zaczęli się lokować w odpowiednich grupach i mogli pracować mądrze i skutecznie.
Patryk Piasecki Paweł Kowalkowski Andrzej Piasecki Sara Piasecka @GrzegorzProkopowicz SM-PR