Reklama.
Następnie były gitarzysta Czerwonych Gitar wyznaje, że nikomu nie zagląda pod sukienkę. Dość odważna deklaracja jak na faceta, który publicznie obnosi się ze swoim heteroseksualizmem.
Nie mam dużego doświadczenia w tych sprawach, ale wydaje mi się, że pod sukienkę zajrzeć jest o wiele łatwiej niż do spodni. On jednak czemuś nie chce. To mi nasuwa pewną hipotezę: Pospieszalski nie jest zwolennikiem łatwych wyzwań!
Pamiętam ten groteskowy widok: przerażony redaktor stoi przed legendarnym berlińskim klubem S036 i bije na larum, że Niemcy do Warszawy przyjadą, powyrywają kostki brukowe z okolic placu Konstytucji, na placu Na Rozdrożu podpalą wóz transmisyjny TVN-u... Dobrze wiemy, jak to się skończyło. Pospieszalski jest nieśmiałym wieszczem. Pod sukienkę nie zajrzy, ale przyszłość przepowie. Tyle że na opak. Bo - powtórzmy - nie jest zwolennikiem łatwych wyzwań.
Och, gdybyż ci okrutni Niemcy wiedzieli wtedy, jaki wróg czyha u ich bram! Wojowniczy katolik! Wraży Mazowszanin! Ale nie wiedzieli...
A nawet gdyby, cóż. Przy wejściu do S036 wisi bezwzględny zakaz dyskryminowania gości z powodu płci, orientacji, koloru skóry, wyglądu... Itp. Itd. Nic by mu nie zrobili. Nawet gdyby przyszedł w sukience.
Daleko jest z Warszawy do berlińskiego Kreuzbergu. Patrząc na mapę, może się wydawać inaczej. Ale sugerowanie się mapą, to zbyt proste wyzwanie.