Reklama.
Jeszcze w sylwestra Senat przegłosował kilka ustaw, które tylko czekają na podpis prezydenta Dudy. Te ustawy to między innymi ustawa medialna, która zdaniem polityków PiS ma tak zmienić media publiczne, żeby były one obiektywne. Nie wiadomo co PiS konkretnie ma na myśli mówiąc o obiektywnych mediach, bo akurat w przypadku mediów publicznych na obiektywizm nie można narzekać z prostej przyczyny, rolą mediów publicznych i mediów w ogóle, jest patrzeć na ręce władzy, i jeśli władza łamie prawo, to trzeba o tym po prostu mówić, żeby obywatele byli tego świadomi.
Inny argument rzekomo świadczący o tym, że media publiczne nie są obiektywne, to to, że "Tomasz Lis odgrywa w TVP kluczową rolę". Bzdura, bo widz o konserwatywnych poglądach może zamiast Lisa oglądać program Jana Pospieszalskiego, i ten wybór najlepiej świadczy o tym, że w mediach publicznych jest zachowana równowaga poglądów.
Tak było do tej pory, bo nie wiadomo co przyniesie zapowiadana reforma, na razie do dymisji podali się dyrektorzy wszystkich stacji TVP. Co będzie dalej? Prawdopodobnie czeka nas desant "niezależnych" dziennikarzy do Telewizji Polskiej, którzy w większości wrócą w glorii chwały po tym, jak wiele lat temu zostali przez PO "wyrzuceni" z TVP (tak uważa poseł Joanna Lichocka - była dziennikarka niepokorna, która zasłynęła "obiektywizmem" podczas debaty prezydenckiej w 2010 roku).
Zatem możemy się spodziewać powrotu do TVP obiektywnych braci Karnowskich, obiektywnego Bronisława Wildsteina i przesunięcia w ramówce programu Jana Pospieszalskiego (także obiektywnego), bo przecież chodzi o to, żeby dziennikarze nie przeszkadzali (zresztą tak jak Trybunał Konstytucyjny) w przeprowadzeniu dobrej zmiany, którą wybrało 19% obywateli RP.
Dobra kondycja mediów publicznych jest zagrożona, bo nagle możemy mieć do czynienia z tubą propagandową tworzoną przez ludzi blisko związanych z obecną władzą, a to nie ma nic wspólnego z misją mediów publicznych.