Już jutro nasi piłkarze zagrają z Niemcami w swoim kolejnym meczu na EURO 2016, i to co było do przewidzenia, czyli niepotrzebne nakręcanie emocji, powoli staje się faktem, bo w Polsce widocznie nie da się przejść obok meczu z Niemcami obojętnie, zostając tylko przy emocjach piłkarskich, czyli czystej rywalizacji sportowców.
Zaczął, a jakżeby inaczej, prezes Kurski, który z nieskrywaną dumą oświadczył na Twitterze, że w czasie trwania meczu piłkarskiego, druga antena dawnych mediów publicznych wyemituje film pt. "Krzyżacy". Oczywiście pan Kurski jako prezes ma do tego prawo, a misją dawnych mediów publicznych jest również edukacja historyczna. To wszystko prawda, ale emisja akurat tego filmu w dniu meczu Polska - Niemcy, to nic innego jak próba stworzenia chorej atmosfery wokół widowiska sportowego, które powinno być od tego wolne.
Jeszcze dalej poszedł portal informacyjny dawnych mediów publicznych na łamach którego, działacz PiS i były kandydat tej partii na radnego Warszawy napisał artykuł o meczu piłkarskim który został rozegrany w obozie koncentracyjnym (sic!), a zwycięską bramkę strzelił dla Polaków (sic!!) niejaki Lewandowski.
Oczywiście to jeszcze nie wszystko, bo jestem niemal na 100% pewien, że w dniu meczu, pewna poczytna gazeta, przypomni o sobie w takim stylu, jak osiem lat temu, przed ostatnim meczem Polaków z Niemcami na wielkiej imprezie.
Po co to wszystko? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo nie rozumiem dlaczego do meczu piłkarskiego dorabia się jakieś chore ideologie, które nie mają ze sportem nic wspólnego. Czyżby komuś chodziło o to, żeby jeszcze bardziej ochłodzić stosunki polsko-niemieckie? Wyobraźmy sobie awanturę, która by wybuchła, gdyby prezes niemieckiej telewizji publicznej ogłosił, że w czwartek jego stacja w czasie trwania spotkania wyemituje serial "Nasze matki, nasi ojcowie" albo gdyby jego ukraiński odpowiednik, w przyszły wtorek wyemitował film o Banderze.
Panowie po co wam to? Zostawcie sport, i cieszcie się grą Polaków, którzy mają szansę zajść daleko na tym turnieju.