Przeboje Henryka Warsa i Bronisława Kapera, pochodzące przede wszystkim z lat trzydziestych minionego wieku, zagubiliśmy w procesie przemian, zachłystując się kulturą anglosaską, bezkrytycznie rozpowszechnianą w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. W ogóle się nie zdziwię, gdy znawcy muzyki, kompozytorzy oraz piosenkarze postawią veto mojemu stwierdzeniu, wyrażając pogląd, że ani na moment nie zapomnieli o tych pięknych czasach w muzyce. Będę pełen uznania, gdy zaczną wymieniać tytuły kolejnych utworów, a co za tym idzie przykłady polskich szlagierów, które stały się klasyką światową. Oczywiście przyjmę prawdę, że odpowiedzialność za wszystko ponoszą media, gdyż nie chciały odtwarzać tych nagrań, a lata sobie mijały. Zgodzę się również ze stwierdzeniem, że sięgały tylko i wyłącznie po coraz nowocześniejsze brzmienia. I powiem, że niezmiernie mi przykro, jeśli kogoś zawiodę, ale doceniam wpływ zachodniej muzyki, kształtujący poziom naszego grania. Jednak dzisiaj najbardziej się cieszę, że wyciągamy odpowiednie wnioski z tych lekcji, powracając do własnej tradycji. Oto na swojej najnowszej płycie zespół New Bone gra chociażby "Ach, śpij kochanie", "Już nie zapomnisz mnie", "Na pierwszy znak", "Sex appeal", czy "The Color Of Love". Album "Follow me" to znakomita propozycja na jesień - pomyślałem.
Blog naTemat muzyki, która chciałbym, by dotarła zarówno do tych, którzy mówią, że się na niej znają, czyli prawie wszystkich, i tych, którzy twierdzą, że się nie znają, czyli nielicznych
Od początku się zastanawiałem, na ile nowoczesne podejście do jazzu, wciąż przecież młodego zespołu New Bone, wpłynie na kształt piosenek, napisanych prawie wiek temu. Przecież zbyt luźna forma improwizacji mogłaby nie oddawać ich prawdziwego klimatu, w konsekwencji doprowadzając do stworzenia zupełnie nowych utworów, w niewielkim stopniu zdradzających prawdziwe inspiracje.
Powróciłem do poprzedniej płyty tego zespołu: Nie boję się New Bone... ; i natychmiast sobie przypomniałem, że pisałem o New Bone, jako formacji charakteryzującej się niesamowitą, młodzieńczą energią, wyraźnie przy tym podkreślając wielki szacunek do tradycji jazzu, z której potrafi czerpać pełnymi garściami.
Jak mi się zdaje, to znakomita podstawa do zagrania piosenek Warsa i Kapera. Jestem bowiem za tym, aby zachować jak najwięcej ich pięknej melodyki, nawet przy najbardziej ekstrawaganckim podejściu do współczesnego tworzenia.
Mając więc nadzieję, że chociaż zmienił się skład zespołu, nie zmieniło się jego podejście do improwizacji, włączyłem "Follow me" po raz pierwszy.
( Było to w maju 2014 roku, czyli tuż przed premierą tego albumu. To prawda, że czekał na swoje opisanie dość długo... No cóż, na swoje usprawiedliwienie mam jedynie przekonanie, że znalazłem lepszy moment na jego prezentację, gdyż na jesień ta płyta, jak znalazł - o czym już wspomniałem ).
Dzisiaj w New Bone grają: Tomasz Kudyk - trumpet, flugelhorn, Bartłomiej Prucnal - alto saxophone, Dominik Wania - piano, Maciej Adamczak - double bass, Dawid Fortuna - drums.
Bez dwóch zdań, nazwiska poszczególnych muzyków stanowią kolejny przekonywujący argument, że mamy do czynienia z przemyślanym projektem, gwarantującym odpowiednio wysoki poziom artystyczny.
Dokładnie tak samo, jak w przypadku poprzedniej płyty New Bone, już pierwsze dźwięki znakomicie nakreślają, co ma się dalej wydarzyć. Dość szybka zmiana planów muzycznych, wciągająca słuchacza coraz głębiej, zaczyna się jawić, jako wypróbowany sposób zespołu na zainteresowanie swoją twórczością.
Należy tutaj zauważyć dopracowanie koncepcji, bez której niemożliwe byłoby uzyskanie takiego efektu. Najwyraźniej wszystko zostaje zaplanowane przed wejściem do studia i nagraniem materiału.
Na najnowszej płycie "Follow me" precyzyjne poszukiwanie brzmienia, które miałoby oddawać klimat dawnych czasów, niezauważalnie przeradza się w jedną ze znanych melodii, po czym równie szybko zabiera nas w podróż nie tylko sentymentalną. Wydarzenia bowiem przyspieszają z następującymi po sobie, dobrze znanymi piosenkami. Aż chce się śpiewać "Już nie zapomnisz mnie", albo "Na pierwszy znak", zachwycając się przy tym wieloma improwizacjami.
Z jednej strony się wydaje, że wszystko nie zostało podporządkowane refrenom , ale nie można również stwierdzić, że poszukiwanie ciekawych rozwiązań aranżacyjnych miało największe znaczenie, stanowiąc punkt wyjścia dla poszczególnych kompozycji. Jak dla mnie, każdy z elementów jest ważny, na dodatek na równi ze wspomnianymi, naprawdę zaskakującymi improwizacjami.
Zaskakującymi? Bo w moim odczuciu chwilami roznosi ich energia, gdy mogłoby się wydawać, że powinno być nieco nostalgicznie, jak w wersji oryginalnej. Dla mnie to jednak nie zarzut. Nie powinno się ograniczać wyobraźni muzyków. Niech łamią konwencje, byle świadomie i doskonale!
Tak myślę, choć pewnie znajdzie się wielu, dla których w dalszym ciągu najdoskonalsze będą stare wersje tych piosenek, z kultowych filmów "Szpieg w masce" z 1933", "Piętro wyżej" z 1937 roku, "Paweł i Gaweł" z 1938 roku, "Zapomniana melodia" z 1938 roku, "Sex appeal" z 1937 roku, "While My Lady Sleeps" z 1941 roku, "Lord Jim" z 1965 roku, czy "Mutiny on The Bounty" z 1962 roku.
Z tego ostatniego pochodzi utwór "Follow me", będący tytułem albumu New Bone. Miłego słuchania... A u mnie, po raz który ta płyta w odtwarzaczu? :)