Zakazany film Kubricka: pod jego wpływem masakrowano i gwałcono
Zakazany film Kubricka: pod jego wpływem masakrowano i gwałcono Fot. kadr z YouTube

Stanley Kubrick był artystą trzymającym się własnego, unikatowego spojrzenia. Dlatego kręcąc filmy na podstawie książek, często pogwałcał wizję danego pisarza, zastępując ją własną, zupełnie wyjątkową. Nie inaczej jest w przypadku adaptacji „Mechanicznej pomarańczy” z 1971 – i bardzo dobrze, bo efekt, nawet dzisiaj, okazuje się piorunujący.

REKLAMA
Zmiany w stosunku do literackiego pierwowzoru Anthony'ego Burgessa nie są jednak drastyczne, bo – upraszczając fabułę – zachowano jej trzon. Ale wizja Kubricka ewidentnie wykroczyła poza to, co spłodził pisarz. Jego film imponuje bowiem wyjątkową stylistyką. W książce, gdzie najbardziej charakterystyczny jest unikatowy język, miejsce akcji okazuje się nieco przygnębiające i zwyczajne, natomiast Kubrick postawił na barwną groteskę.
Widzimy to już na początku, kiedy akcja rozpoczyna się w barze Korova. Utrzymany w czarno-białej stylistyce lokal wypełniają stoliki o kształcie nagich kobiet i ich imponujące posągi. W połączeniu z muzyką tworzy to niesamowitą atmosferę. Poza tym oryginalnie wyglądają inne miejsca odwiedzane przez bohatera – nastoletniego chuligana Alexa. Gdy trafia on do pewnego domu, podziwiamy pomysłowe obrazy przedstawiające kobiece akty i nietypową rzeźbę. Jest nią ogromny penis (zobaczymy go w World Erotic Art Museum) stający się narzędziem zbrodni, bo na miejscu dochodzi do tak zwanej ultra przemocy.
I to na niej skupia się przede wszystkim Kubrick. Koncentrując uwagę na gwałtach i wandalizmie dokonywanym przez Alexa i jego kumpli, nie spłyca bardzo książkowej fabuły i zgrabnie dostosowuje ją do języka filmowego. A przy tym poprzez wizualne detale przemyca wiele informacji – i dają one nowe, ciekawe spojrzenie na Alexa. Mimo to autor „2001: Odyseja kosmiczna” zmienił dzieło pisarza pod jednym ważnym względem. Literat bowiem prosił, by nie opierał on filmu na amerykańskim wydaniu „Mechanicznej pomarańczy”, ponieważ skrócono je o ostatni rozdział, zmieniając istotnie przekaz całej historii, lecz Kubrick zignorował tę prośbę. Taka decyzja zapewniła chyba jednak najbardziej uderzające zakończenie.
Sceny przemocy są więc esencją „Mechanicznej pomarańczy” i okazują się po prostu genialne. Każda z nich to reżyserska wirtuozeria i perła sama w sobie. Kubrick wykorzystuje wszystko, co tylko się da, dla nadania im teatralnego charakteru. Dlatego z reguły przemoc charakteryzuje rozmach, a jedna sekwencja przechodzi płynnie w drugą. Dodatkowo idealnie dobrano muzykę. Przede wszystkim, zmodyfikowano elektronicznie kompozycje z, tak uwielbianej przez Alexa, IX symfonii Beethovena, co dało poruszający efekt. Bijatyki czy akty wandalizmu, wsparte dynamicznymi ujęciami lub spowolnieniem obrazu, doskonale z nią współgrają – każdy ruch postaci podyktowany jest muzyce grającej w tle.
Byłoby to jednak niewiele warte, gdyby nie fenomenalna gra aktorska, wtedy jeszcze 28-letniego, Malcolma Mcdowella. Grając Alexa stworzył on niepowtarzalną kreację charyzmatycznego i inteligentnego, a przy tym niepozbawionego uroku osobistego przywódcy. Mistrzostwo tej postaci polega na tym, że w wielu widzach, mimo haniebnego i dwulicowego zachowania, będzie ona stopniowo budziła coraz większą sympatię i z czasem nawet współczucie. Znakomitym uzupełnieniem bohatera są jego trzej towarzysze – trzymający się z boku Pete, głupkowaty Dim (genialny Warren Clarke) i najpewniejszy siebie Georgie.
Sugestywna kreacja Malcolma Mcdowella i jeszcze bardziej wyrazisty styl Kubricka sprawiły, że brytyjscy chuligani, masakrując i gwałcąc, wzorowali się na filmie. Reżyser był jednak na tyle przyzwoity, że wymusił wycofanie produkcji z eksploatacji – zakaz ten przestał obowiązywać wraz z jego śmiercią w 1999. „Mechaniczna pomarańcza”, ze względu na bezkompromisowy charakter i ogólny wydźwięk, nie jest filmem, który miałby szansę powstać w dzisiejszych czasach. Tym bardziej więc dzieło Kubricka okazuje się warte przypomnienia. Dawniej zakazane, a obecnie dostępne stanowi bowiem jeden z najbardziej sugestywnych filmów w dziejach kina.
Kontakt z autorem:
piotr.burakowski@interia.pl