fot.L.Houdek
fot.L.Houdek http://www.lukashoudek.cz/fotoalbum/vytvarne-projekty/umeni-zabijet/

Maj i czerwiec 1945 roku. Czas, który jakoś nie pasuje do polskich wyobrażeń na temat XX-wiecznej historii południowych sąsiadów. A jednak to wydarzyło się naprawdę: „dzikie”, „żywiołowe” wypędzanie, jak władza nazywała zbrodnie popełniane na Niemcach sudeckich po zakończeniu II wojny światowej...

REKLAMA
Uruchomił się potężny mechanizm winy kolektywnej, co w połączeniu z brakiem norm etapu przejściowego, ludzką chciwością (rabunki mienia na wielką skalę) i koszmarami, jakie ludzie przeżyli podczas wojny, dało efekt w postaci masowych zbrodni dokonywanych z wielkim okrucieństwem. Co do liczby zabitych wciąż są rozbieżności. Mówi się nawet o 30 tysiącach ofiar. Tysiące Niemców popełniło samobójstwo, w obawie przed zbliżającą się zemstą, zabijając najpierw swoje dzieci.
Niemcy, którzy skompromitowali się w czasie wojny już dawno byli poza zagrożeniem. Fala okrucieństwa przelała się na ludność cywilną, rodziny mieszane – co było na tych terenach przygranicznych dość częstym przypadkiem, Niemców, którzy brali udział w antynazistowskim ruchu oporu, Żydów, obcokrajowców, nawet przypadkowe ofiary, które znalazły się w złym miejscu, w złym czasie...Zabito Czecha, ponieważ miał na nazwisko Němec...
Czesi wciąż nie chcą o tych wydarzeniach otwarcie mówić, choć okrucieństwo ludności cywilnej, kształtującej się Armii Czechosłowackiej i Armii Czerwonej, między końcem wojny a konferencją w Poczdamie, jest już dawno udokumentowane i potwierdzone. Z dokumentów i przekazów mógł korzystać młody czeski artysta Lukáš Houdek przy tworzeniu cyklu fotografii „Sztuka zabijania”.
Houdek, tak jak kiedyś Zbigniew Libera (jego zestaw LEGO – Obóz koncentracyjny), do pokazania zbrodni wykorzystuje zabawki. Cykl Houdka zawiera 25 fotografii (można je zobaczyć tu: http://www.lukashoudek.cz/fotoalbum/vytvarne-projekty/umeni-zabijet/), na których wybrane masakry na Niemcach sudeckich odgrywają poprzebierane lalki. Gwałty, tortury, egzekucje, marsze śmierci, czekanie na swój koniec w kolejce, w końcu wynurzające się z ziemi szczątki ludzkie...Fotografie w wielkim formacie pojawiły się na ścianie jednego z praskich bulwarów...Wszystkie podpisane: z dokładnym miejscem wydarzenia, datą, krótkim opisem okrucieństw...Autor zaczął otrzymywać listy z inwektywami...
O powojennym okrucieństwie pierwszy opowiedział mi historyk Mariusz Surosz, autor „Pepików”, od 2011 roku mieszkający w Pradze. Surosz zajmował się ostatnio kwestią wypędzenia, polecił mi też film Davida Vondračka - „Zabijanie po czesku”, który dotyczy wspomnianych przeze mnie zbrodni. Film ten serdecznie wszystkim polecam i zapraszam do Bielska na najbliższy czwartek (21.3) – w ramach cyklu spotkań z kulturą czeską „Czuli barbarzyńcy” (http://www.czulibarbarzyncy.pl/) odbędzie się pokaz „Zabijania po czesku” oraz spotkanie z reżyserem Davidem Vondračkiem. Poprowadzi je właśnie Mariusz Surosz.
W filmie tym pada bardzo ważne pytanie: czy prezydent Edvard Beneš, nawołując w radiowych wystąpieniach do likwidacji problemu niemieckiego, nie sprzeniewierzył się demokratycznym ideałom? Szokujące są tam również wyznania naocznych świadków. Nie mogło zabraknąć masakry w północno-czeskich Postoloprtach – jest to największa masakra ludności cywilnej od końca II wojny światowej, aż do Srebrenicy...Jeśli obserwowaliście uważnie czeskie wybory prezydenckie, wiecie dobrze, że te kwestie wciąż potrafią dzielić (a więc są skrzętnie wykorzystywane).
Vondraček to jedna z wiodących postaci czeskiego dokumentu. Właśnie został nagrodzony Złotym Lwem za film “Láska v hrobě” o bezdomnych, żyjących na cmentarzu na praskich Strašnicach. Jest to więc niepowtarzalna szansa, by zobaczyć film, poznać autora, rozszerzyć wiedzę o wydarzenia w Polsce mało znane. Dodatkowo obecność Mariusza Surosza gwarantuje, że mity będą demaskowane, a nie budowane, co w przypadku polsko-czeskich kontaktów jest bardzo potrzebne.
Czy w Czechach zaczyna się sudecka fala, mająca przypomnieć tragiczne wydarzenia z 1945-46 roku? Chciałbym powiedzieć, że tak, ale zachowuję ostrożność. W zasięgu wzroku mam nowość wydawniczą: powieść „Niemcy” Jakuby Katalpy. Ma to być podobno spojrzenie z drugiej strony. Jeśli zestawię to z cyklem Houdka, to mam już dwa przejawy powrotu do niewygodnej przeszłości, gatunkowo zupełnie inne. Będę obserwował z podwójnym zainteresowaniem ten proces (znów pytanie czy to już proces, czy tylko kilka „przebiśniegów”), jak również reakcje na rozliczeniowe głosy. Może w fazie „pokłosia” Czesi znów czymś zaskoczą Polaków?
Z Pragi
Piotrek Gawliński
Autor tekstu jest politologiem mieszkającym w Pradze, przewodnikiem po mieście, organizatorem turystyki piwnej, szukającym nowych sposobów pokazywania miasta, więcej informacji tu: http://www.gawlinskipopradze.pl/