Redneck to pogardliwe miano mieszkańca południowych stanów USA, który z definicji jest tępy, prymitywny, czyta z trudem, inicjację seksualną przeżył z krewnym, jeździ pickupem i słucha muzyki country. Zapewne także nocami działa w Ku Klux Klanie, głosuje na Republikanów i je mięso. Jednym słowem: wróg. Wróg cywilizacji.
najbardziej znany za granicą polski dziennikarz samochodowy, redaktor naczelny kwartalnika Ramp
Rzeczywistość jest naprawdę dość daleka od stereotypu powielanego w filmach, gdzie szlachetny mieszkaniec Północy walczy w jakimś miasteczku z bandą ogarniętych żądzą krwi rednecków. Osobiście w sytuacji ekstremalnego zagrożenia wolałbym mieć wsparcie w postaci gromady uzbrojonych po zęby rednecków, a nie czeredy chuderlawych kawiarnianych dyskutantów z kubkami sojowego latte w dłoniach. Idąc tym tropem, w ciężkich warunkach drogowych wolę amerykański, wolnossący silnik V-8 od najbardziej wyrafinowanego turbomotoru. W sytuacji, gdy chcę progresywnie, płynnie, niczym piórkiem leżącym na pedale gazu, sterować silnikiem, żadna jednostka tubodoładowana nie daje mi komfortu psychicznego i poczucia rzeczywistego panowania nad sytuacją. Nie da się cyzelować gazem poślizgu przy silniku, który zachowuje się jak chipowany turbodiesel w białym kombi akwizytora chrupek.
468 koni z 6,4 litra wolnossącego silnika Hemi? Jest. 624 Nm momentu obrotowego? Jest. Stały napęd czterech kół? Jest. Launch Control niczym w Porsche? Jest. Setka w 5 sekund? Jest. Maksymalna ponad 250? Też jest. To Jeep Grand Cherokee SRT, tak amerykański jak apple pie i Biały Dom, a jednak przyjazny. Tak przyjazny, że bez stresu odbyłem nim kilkusetkilometrową podróż po śniegu, lodzie i w śnieżycach, a dzięki charakterystyce silnika i napędowi na cztery koła o zmiennych trybach pracy (można mieć wpływ na rozdział momentu obrotowego między osie) w żadnym momencie SRT nie zaskoczył mnie w sposób nieprzyjemny. Przeciwnie. Nie tylko rewelacyjnie brzmi i zachowuje się zawsze przewidywalnie, także przy wyłączonym ESP, ale przy tempie jazdy zgodnym z przepisami umożliwia uzyskanie realnego zużycia paliwa w zakresie między 10 i 14 litrami benzyny na sto kilometrów.
Dla mnie Jeep SRT to jedyne skuteczne i udane połączenie amerykańskiego muscle cara z czteronapędowym wozem na każdą pogodę. Nie tylko dla rednecków.