Cytatem z Lecha Janerki pozwalam sobie zatytułować tekst nawiązujący do dobiegającego końca Europejskiego Tygodnia Dziewcząt. Mimo tego, że Polska trzęsie się z powodu ostatnich skandali pedofilskich, problemy współczesnych dziewcząt nie wywołały zainteresowania mediów. Dlaczego milczy się o 600 milionach tych, które będą miały przemożny wpływ na losy ludzkości?

REKLAMA
Fundusz Ludnościowy Organizacji Narodów Zjednoczonych jasno widzi problem – zbyt wczesne, wymuszone małżeństwa, zbyt wczesne ciąże i ich konsekwencje – problemy z edukacją, bieda czy wręcz śmierć. Oczywiście można powiedzieć, że Polski te problemy nie dotyczą. Mamy przecież obowiązek edukacji do 18 roku życia, mamy opiekę zdrowotną i nikt nie zmusza ośmiolatek do małżeństwa. Polska niestety rajem dla dziewcząt nie jest. Oto kilka przyczyn.
Poseł Zbigniew Girzyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” postrzega problem pedofilii wyłącznie w kategoriach homoseksualności niektórych księży. Wpisuje się tą wypowiedzią idealnie w myślenie, że z dziewczynką, to przecież nie grzech. W naszym kraju takie poglądy są niestety powszechne. Zbyt weseli wujkowie na imprezach rodzinnych obściskujący dorastające dziewczynki z obleśnymi komentarzami wzbudzaj wiele radości wśród współbiesiadników. Komentarze nauczycieli o „walorach” uczennic. Zachowania policji, gdy prześladowana w internecie dziewczyna prosi o pomoc. To wszystko przecież nieważne, bo straszny jest tylko ksiądz-zboczeniec molestujący chłopców. Mamy przerażającą łatwość w minimalizowaniu przestępstw wobec kobiet w ogóle, a wobec dziewcząt w szczególności.
Kolejna sprawa to ciąże nieletnich. Jasne – mamy z nimi mniejszy problem niż na przykład Wielka Brytania. Ale istotne jest tu powielanie wzorca kulturowego. Nieletnie matki rodzą dziewczynki, które również staną się nieletnimi matkami. Ile z nich będzie w stanie dokończyć naukę w szkołach na takim poziomie, który zagwarantuje możliwość utrzymania swojego dziecka? Czy gwarancje zapewnienia możliwości ukończenia edukacji na pewno przekładają się na codzienne realia? Ile znacie dziewczyn, które zachodząc w liceum w ciążę ukończyły tę samą szkołę? Czy nie „zachęcano” ich do przenosin do innej placówki? Nastolatki w ciąży na pewno nie rozwiążą problemów z przyszłymi emeryturami. Na pewno zaś zwiększą obciążenie bieżącego budżetu pomocy społecznej.
Mówiąc o ciążach nieletnich nie można pominąć dostępu do antykoncepcji. Polskie prawo zezwala na podejmowanie kontaktów seksualnych z osobami, które ukończyły 15 rok życia. Jednak aby swobodnie zakupić nowoczesne środki antykoncepcyjne trzeba być osobą pełnoletnią. Dziewczyny są więc pozbawione prawa do kontroli nad własnym ciałem, bo stosowanie prezerwatywy zależy jednak od partnera. Nawet jeśli mają szczęście posiadać rodziców, którzy świadomie i odpowiedzialnie pójdą z dziewczyną do lekarza i zgodzą się na wypisanie antykoncepcji, mogą zderzyć się z lokalnym ostracyzmem ze strony aptekarza, któremu sumienie nie pozwala na handel środkami antykoncepcyjnymi, choć to samo sumienie pozwala na plotkowanie o tym, co i komu sprzedawał. Wałkowana w nieskończoność kwestia dostępu do obiektywnej edukacji seksualnej to w tym kontekście nie tylko postulat. To nasz obowiązek przekazania wiedzy, która choć w minimalnym stopniu poprawi bezpieczeństwo dorastających dziewcząt.
Rozwiązanie wyżej wymienionych problemów to sprawa nie tylko lokalnej kultury czy dominacji którejś z religii. To sprawa rozwoju cywilizacyjnego. Dopóki tych problemów nie rozwiążemy, nie będziemy mogli mówić o równouprawnieniu czy demokracji.