Forum dla Rodziny – duża konferencja zwołana wczoraj przez Premiera miała być miejscem dyskusji nad obecną kondycją rodziny. Niestety – zbyt duża różnorodność rzadko prowadzi do konstruktywnych efektów.

REKLAMA
logo
Autor tekstu

Liczba uczestników Forum zaskoczyła chyba również organizatorów. Co prawda nie było problemów technicznych, ale tak pomyślana formuła niestety nie dała szansy na rzeczową dyskusję. Zresztą mam wrażenie, że całość dyskusji o współczesnej polskiej rodzinie jest kształtowana przez koncepcję zapaści demograficznej, w której rzekomo znajduje się Polska. Tak postawiona teza ma jedną zasadniczą wadę – nie bierze pod uwagę faktu, że demografia to proces. Ciągła zmiana, która jest wynikiem tak dużej liczby czynników, że wymyka się z dość wąskich ram wiedzy różnej maści ekspertów. Jest pochodną ewolucji zachowań reprodukcyjnych ludzi do warunków, w których przyszło im żyć. Niestety czarnowidztwo dotyczące skutków przemian demograficznych w Polsce stało się dominującym głosem w dyskusji na temat przyszłości naszego kraju. Szkoda, że zamiast szukać rozwiązań rząd i jego eksperci tkwią w miejscu i biadolą.
Wyniki badań dotyczących opóźniania decyzji o pierwszym dziecku pokazują, że głównymi czynnikami wpływającymi na nią są trudne warunki bytowe, brak samodzielnego mieszkania, lęk przed utratą pracy i pogorszeniem sytuacji ekonomicznej. Jak więc wytłumaczyć gwałtowny wzrost urodzeń na początku lat 80-tych ubiegłego wieku, kiedy szansa na własne mieszkanie była prawie równa zeru, sytuacja polityczna i ekonomiczna była na dnie, a poczucie stabilności dotyczyło jedynie tego, że jak już pójdę do pracy, to te marne grosze dostanę. Te grosze jednak nie przekładały się na pewność, że coś za nie uda się kupić. Co więc popychało ludzi do zwiększonej płodności? Czy tylko niższe aspiracje? Tutaj może się pojawić mnóstwo wyjaśnień: że relacje międzyludzkie były znacznie bliższe, że częste wyłączenia prądu i słabe ogrzewanie poprawiało klimat do uprawiania seksu, że brak antykoncepcji (choć jednocześnie w praktyce swobodny dostęp do aborcji), itp., itp. Odpowiedzi jednak jednej nie ma.
Przywiązanie się do jednej słusznej koncepcji nie prowadzi niestety do niczego dobrego. Premier odpowiadając wczoraj Agnieszce Graff na przedstawiony przez nią postulat Kongresu Kobiet, żeby uelastycznić urlopy rodzicielskie oraz zwiększyć zaangażowanie ojców w proces wychowawczy stwierdził, że państwo nie służy do przeprowadzania rewolucji. Wydaje się jednak, że utrzymywanie status quo też nie jest dobre. Czasem trzeba zagrać va banque. I albo się na tym polegnie, albo będzie się miało ogromne zyski. Rozumiem, że w opinii polityków lepsze jest trwanie na ciepłych pozycjach.
Sprawy ojców i ojcostwa była wczoraj jednym z motywów przewodnich dyskusji. Zarówno na sesji plenarnej jak i podczas dyskusji panelowych głos zabierali głównie przedstawiciele organizacji działających na rzecz praw ojców do utraconych w procesie rozwodowym czy postępowania rodzinnego dzieci. Docenić należy ich skuteczność w przejmowaniu mikrofonu. Niestety, ich hałaśliwość i ogromne emocje często ujawniały trudne do zaakceptowania argumenty. Przyznać należy rację, że obecne regulacje prawne w zakresie opieki przemiennej, egzekwowania obowiązków i praw rodzicielskich, procesu orzekania sądów rodzinnych czy pracy Rodzinnych Ośrodków Diagnostyczno-Konsultacyjnych pozostawiają wiele do życzenia. I nawet, jeśli jest to problem tysięcy ojców, to nadal stanowi to część promila wszystkich ojców w Polsce. Szkoda, że umknęły gdzieś w dyskusji kwestie dotyczące umiejętności wychowawczych, odpowiedzialności, samodzielności i dojrzałości – tu oczywiście nie tylko ojców, ale i matek, a co za tym idzie i oceny tego w jaki sposób realizowany jest w szkołach przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie”, których realizacja jest przejmowana bardzo chętnie przez katechetów. Jak się to również ma do efektywności i założeń nauki religii w szkołach, gdzie sprawy katolickiej wizji rodziny stanowią znaczącą część zajęć. Moje odniesienie do aktywności Kościoła Katolickiego nie jest przypadkowe, ponieważ organizatorzy do panelu dyskusyjnego dotyczącego współczesnej roli ojca zaprosili zakonnika i zakonnicę.
Premier zaznaczył, że wczorajsze spotkanie to inauguracja cyklu spotkań na poziomie lokalnym. Chcę wierzyć, że poszerzą one dyskurs o mądrość „małych ojczyzn”. Niestety doświadczenie odmawia sensowności mojej wierze.