Jak to w czwartki bywa, w Warszawie zbiera się Komisja Ligi Ekstraklasy. Tym razem będzie to wyjątkowe wydarzenie. Oto bowiem, przed szanownym organem jurysdykcyjnym pojawi się aż pięciu piłkarzy Widzewa. Cóż za dominacja. Ale o co tak naprawdę chodzi?
SportMarketing.pl, Polski Związek Piłkarzy, Kopanina.pl - tam mnie znajdziecie...
I tu pojawić się powinien znak zapytania, bo niby czemu zawodnicy tak wspaniale zarządzanego klubu, wszakże należącego do założyciela Dominet Banku, mieliby składać wnioski przeciwko swojemu pracodawcy? Czy to ich urojenia?
Niestety. Ci zawodnicy od dość dawna zaglądają na swoje konta i przecierają oczy ze zdumienia. Nie zachwycają ich kolejne zera w okrągłej sumie przelanej do banku. Szokuje ich jedno, pięknie zaokrąglone zero. O, takie 0.
I wychodzi ponownie „cackany profesjonalizm”. Szerzy się na lewo, na prawo, w górę i w dół. Aż chce się przytoczyć anegdotkę z ostatniego zgrupowania w Tunezji.
Oto grupka bardziej zdeterminowanych piłkarzy po treningu przyuważyła Mateusza Cacka. Nie czekając aż zniknie w czeluściach hotelu ruszyli w pogoń. Gdy dopadli wreszcie wiceprezesa, a tak naprawdę głównodowodzącego obecnie na tej tonącej szalupie, zapytali chóralnie: - Gdzież to są nasze pieniądze?
Pan Mateusz, ukradkiem rozglądając się w poszukiwaniu drogi ucieczki, rzekł z zaniepokojeniem w głosie: - Jak to? Nie dostaliście przelewów? Zaraz to sprawdzę. Jutro dostaniecie.
I mijały dni następne. Zawodnicy na konta spoglądali coraz częściej, a tu nic. Po trzech dniach wrócili z zapytaniem. Pytali tak jeszcze kilka razy. Usłyszeli, że po powrocie do Łodzi wszystko zostanie uregulowane. Mijają właśnie dwa tygodnie.
Komisja Ligi się cieszy, jeszcze bardziej będą się prawdopodobnie niebawem cieszyli w Izbie do spraw Rozwiązywania Sporów Sportowych. A życie płynie dalej. Po „cackowemu”. I pamiętajcie szanowni właściciele. Popularne polskie przysłowie ciągle obowiązuje. Nie ma sianka, nie ma granka.
AKTUALIZACJA:Dziś już można dodać, że przed Komisją stanie jeden zawodnik z obecnej kadry, trzech bardzo niedawnych, którzy dzięki odejściu z Łodzi przestali się bać otwierać usta i jeden dawniejszy zawodnik łodzian.