Ostatnie w starym roku wydanie hamburskiego "Die Zeit" poświęca Polsce i Polakom uwagę w dwóch artykułach. W jednym z nich występujemy w roli głównej, pod znamiennym podtytułem "Co trzeba, aby dać zwariować takiemu krajowi jak Polska?". W drugim wepchnięci jesteśmy do towarzystwa innych wariatów z Rumunii czy Węgier. Pierwsze zdanie artykułu przypadkowo tworzy klamrę spinająca obydwa materiały - " Skąd się biorą te wariactwa na Wschodzie?

REKLAMA
Warto spojrzeć na siebie oczyma innych. Pół biedy, jeśli te oczy zamglone są nieukrywaną sympatią do nas i naszego kraju, jak we wciągającej opowieści Steffena Möllera (tak, dobrze pamiętacie, to ten z "M jak miłość" sprzed paru lat) - " Wyprawa do Polaków" (Expedition zu den Polen), która długi czas królowała na liście beststelerów "Spiegla". Gorzej, jeśli dziennikarz z Niemiec spojrzy na nas racjonalnie przez pryzmat swojego osobistego doświadczenia, przez pryzmat obywatela demokratycznej Europy. Tu zaczynają się schody. Prawdopodobnie tylko dla niego, bo my przecież jesteśmy szczęśliwi w naszym sosie. A wspinając się po schodach, dziennikarze mogą stawiać swoje tezy. Jak ta, że mieszkańcy krajów centralnej i wschodniej Europy nadal pielegnują "trujące dziedzictwo" starego porządku. I trudno mi się z taką tezą nie zgodzić. Przywoływane przykłady o "spontanicznych kooperacjach" obywatelskich zwalczanych przez dyktatury sprzed 1989r są wskazywane jako główne przyczyny tego, że nie powstało nowe obywatelskie społeczeństwo. Owszem nie ma już reżimu, lecz pomiędzy obywatelami powstała obojętność przechodząca w nieufność. A stąd już mały krok, aby traktować Państwo jako rodzaj łupu. Dyskusje w przestrzeni publicznej, w której nie pozostawia się marginesu na rozwiązanie typu "win-win", typowe czy konieczne dla funkcjonowania demokracji. Walka na śmierć i życie - na razie tylko w politycznych rozmiarach - tak nas widzą z Hamburga.
I w tym kontekście historia pana Hajdarowicza, jego spotkania na warszawskiej ulicy w środku nocy z rzecznikiem rządu, jest idealną egzemplifikacją troski i zadumy niemieckich dziennikarzy. Sami zadają sobie pytanie "Dlaczego Wschód pozostaje dla nas zagadką?" I dochodzą do niepokojących wniosków, gdyż na swoje nieszczęście podświadomość narzuca im niemożliwą do wyobrażenia wizję podobnego spotkania i okoliczności w Niemczech. Egzotyka naszej politycznej scenografii pozwala im na porównanie naszej części Europy ewentualnie z Włochami, które na liście niemieckich sympatii są tylko niewiele wyżej niż Grecja. Pamiętacie przecież ten tytuł z "BILDa" - "Grecy - sprzedajcie Akropol i wyspy też!"
Być może ta scenografia jest naszym głównym nieszczęściem, gdyż takie historie dzieją się wszędzie na świecie, lecz piarowo, zawsze łatwiej jest zrozumieć działania kwalifikowanych lobbystów w restauracjach pięciogwiazdkowych hoteli, niż nocne spotkania w cieniu osiedlowego śmietnika.
Smutna to lektura, tym smutniejsza, że w międzynarodowej prasie ekonomicznej, nadal wskazuje się na Polskę jako prymusa reform i rozbitka, najlepiej trzymającego się swojej tratwy w środku oceanu kryzysu.
A teraz coś śmiesznego, przynajmniej dla mnie. Bardzo mi to przypomina ton części międzynarodowej opinii publicznej z ery wczesnego ...Gierka. Zachwyty ze strony kanclerza Helmuta Schmidta, prezydenta Giscarda d'Estaing, jaki ten Gierek mądry. Wtedy też, jak dzisiaj, część ekonomistów wierzyła , że polska gospodarka jest w stanie konkurować na światowych rynkach, z drugiej zaś strony pouczano Edwarda, jak daleko mamy do poziomu społeczeństw obywatelskich. Historia kołem się toczy - dzisiaj też chwalą nas za Tuska, a karcą, że się kłócimy i nawet, jeśli mamy stadiony i autostrady, to nie dorastamy do pięt naszym demokratycznym braciom i siostrom z Europy - tym w bardziej zachodniej części.
Cóż, może zawsze tacy byliśmy i nie ma co zmieniać? Może jesteśmy niereformowalni , niezależnie czy rządzi komuna czy też ten Sam-Wiesz-Jaki-System dzisiaj? A w niewytłumaczalny i cudowny sposób ciągle jesteśmy i będziemy w czołówce peletonu, nawet jeśli z pianą nienawiści i frustracji toczonej przez jałowe dyskusje?