Nie spotkałam się z określeniem, żeby ta praca była jakąś formą prostytucji. Z drugiej strony, jeśli jakaś dziewczyna jest sama i ma dziecko na utrzymaniu, a na kamerkach zarobi 4, czy 5 tys. zł to nie widzę w tym nic złego. Za tysiąc złotych co ona kupi dziecku?
Jak dostałam się na studia to zaczęłam szukać jakiejś pracy żeby się utrzymać. Wpisałam w wyszukiwarkę: „praca dla studentów” i wyskoczyła mi oferta jednej z firm rekrutujących wideomodelki. Pomyślałam, że mogłabym spróbować, zobaczyć jak to jest. No i dzięki jakiejś wewnętrznej odwadze zaczęłam. Dziś stać mnie na wynajęcie mieszkania na eleganckim, zamkniętym osiedlu. Zamierzam jeszcze trochę popracować, odłożyć sobie na samochód, na mieszkanie, czy na rozpoczęcie jakiejś działalności gospodarczej.
Na samym początku wypełniłam kilka formularzy podając swoje dane. Następnego dnia mailowo dostałam prośbę o podesłanie swoich zdjęć, odpisano mi, że chętnie podejmą współpracę. Trwa to już ponad dwa lata, a ja jestem z tej współpracy zadowolona.
Czasami się tak zastanawiam, czy ktoś mnie nie zobaczy. O mojej pracy wie tyko chłopak. On to jednak wszystko akceptuje i o wszystkim wie. Choć pracuje się dla zagranicznych klientów, to teoretycznie gdyby ktoś z Polski chciał wejść na taką stronę z kamerkami, to by mógł mnie zobaczyć.
Rozbieram się do topless. Z klientami nie rozmawiam, więc nie trzeba znać angielskiego, czy niemieckiego.
Tym żeby ładnie wyglądać, kokietować, obracać się i co nie co pokazywać.
W komunikatorze przez który „rozmawiamy” widzę tylko siebie. Moderator który rozmawia z klientem, pośredniczy w tej rozmowie, informując mnie, np. że rozpoczynamy sesję. Dostaje mój obraz, który jest dalej transmitowany dalej do klienta. Kontroluje mnie cały czas, mówiąc np., żeby zapalić światło, bo w pokoju jest zbyt ciemno. Przekazuje mi też prośby, żeby np. wstać, czy wykonać jakąś pozę.
Układam fryzurę, maluje się, zakładam wyraźniejszą bieliznę niż taką, którą noszę na co dzień. W kamerce jest trochę inaczej, trzeba się mocniej umalować, mieć mocno podkreślone oczy, pomalowane paznokcie.
W tej chwili zarabiam ok. 32 zł na godzinę, są też dziewczyny, które mają 50 czy 70 zł. Pracuję od kilku do ośmiu godzin dziennie. Najwięcej w ciągu dnia zarobiłam chyba ok. 250 zł. W poprzednie wakacje w miesiąc – zarobiłam 7 tys. złotych.
Na tym, że nie rozmawiamy z klientami i tym, że myślą, że jako jedyni nas oglądają. Na raz może być kilku mężczyzn. Czasami dochodzi do kuriozalnych sytuacji, jeden mówi, żeby wstać, a drugi żeby usiąść. Jeśli klient klika akurat na mój profil – to mi na ekranie wyświetla się wykrzyknik. Jeśli moderator odpisuje coś klientom – mi w komunikatorze wyświetla się ikona klawiatury. Wtedy zbliżam przedramiona do klawiatury, nie muszę nawet na niej pisać, tylko delikatnie ruszać rękoma i na koniec np. się uśmiechnąć.
Sporo głupot. Jak siedzę na kamerce, mam zasłonięte rolety i okna. Czasami proszą, by wyjść na balkon, otworzyć drzwi. Jest duża ilość fetyszystów. Kiedyś jeden klient chciał, bym zamówiła pizze, inny, żeby pochodzić na czworaka na kolanach. Najczęściej chcą oczywiście zobaczyć figurę, wtedy wstaję, obracam się i siadam.
O rozmiar biustu, pochodzenie, wiek. Co moderator im odpowiada – nie wiem. Czasami muszę siedzieć godzinę i udawać, że piszę. Więc ja z kolei pytam o to moderatora, na jaki temat jest rozmowa. Niektórzy opisują swoje erotyczne fantazje, ale są i tacy, którzy przez godzinę, czy dwie rozmawiają o problemach z żoną.
Nie, zupełnie nam to nie przeszkadza i nie ma wpływu na nasze życie seksualne. Chłopak obserwował mnie nawet przy pracy. Staram się pracować wtedy, kiedy on wychodzi do pracy. Wieczorem się spotykamy i robimy kolację. Jest normalnie. Nigdy nie powiedział do mnie, że to wirtualna zdrada.
Mówię tak, może dlatego, że cały czas w tych polecaniach pada hasło: „klient prosi o to”, „klient coś tam chce”, itp. Nigdy się nie mówiło „rozmówca”. Już się przyzwyczaiłam.
Trochę tak. Kiedy idę do sklepu wydaję pieniądze na bluzkę, czy torebkę, chociaż mogłabym je odłożyć. Dość łatwo przychodzą, więc nie mam typowych rozterek, że na coś mnie nie stać, albo że czegoś powinnam sobie odmówić. Jak się ciężej zarabia, prawdziwym wysiłkiem, to trudniej wydać na tę torebkę.
Mam dość duży biust i kręgosłup mnie boli jak tak siedzę dobrych kilka godzin.
Chcę popracować w ten sposób trochę dłużej, niż do końca studiów. Zależy mi na tym, by odłożyć pieniądze na wkład własny na mieszkanie. Chcemy kupić też z chłopakiem samochód, pojechać na jakąś wycieczkę.
Oczywiście nie wiedzą, że pracuję w ten sposób. Powiedziałam im, że pracuję w miejscu związanym z charakterem moich studiów.
To, że można zarobić na tym naprawdę dobre pieniądze. Pracując na kamerkach nie trzeba się rozbierać do naga, można do bielizny, czy nawet w ogóle. Do bielizny to dziewczyny się na plaży rozbierają, mają wszystko prawie na wierzchu. Dlaczego więc krytykować taki rodzaj zarobku? Można spróbować a po miesiącu zrezygnować.
No raczej tego sobie nie wpisze w CV. Nie wiem. Właśnie zadałeś mi temat do myślenia.