Dwa lata temu, 1 czerwca, wycofałam się z aktywnego życia. Powód: przewlekła białaczka limfatyczna. Tak też dzień ten, 1 czerwca, traktuję symbolicznie.
Kiedy spotkaliśmy się z Patrycją Rzucidło i Jackiem Maciejewskim na Pl. Trzech Krzyży w lutym br., przez myśl mi nawet nie przeszło, że do tego dojdzie…
To był czas, kiedy dopiero co zaczęłam głośno mówić o chorobie. Żałowałam, że pierwsze pół roku po diagnozie chorowałam w sposób tak smutny, w ukryciu. Wtedy, w lutym, przyszłam na spotkanie z workiem przemyśleń na temat chorowania. Odezwałam się do R’n’R, bo doceniałam działalność Magdy Prokopowicz.
I stało się.
Po chorobowym coming outcie odezwali się do mnie znajomi – chorujący. Dziś myślę, że to oni mieli największy wpływ na moją decyzję. W ciągu kilku ostatnich miesięcy (luty-maj) odbyłam kilka inspirujących spotkań. Z tych spotkań zawsze wychodziłam zbudowana, z podziwem dla moich rozmówców.
PODZIWIAM TO, JAK ROLLUJECIE RAKA!
Podejmuję się kierowania fundacją także przez (i zarazem dla) nich.
Przez/dla Henryka, Jakuba, Joasię, Janka, Lecha, Wojtka i Krzysztofa.
Dziękuję Jackowi Maciejewskiemu za zaufanie i za propozycje. Ale przede wszystkim za to, że stworzył mechanizmy, którymi Rak’n’Roll „rozbroił” (także moje smutne) chorowanie.
Jacku, zaczynam pełną parą: „działać na korzyść Fundacji zgodnie ze swoim sumieniem, wykorzystując swoje talenty”!