O co właściwie chodzi Donaldowi Trumpowi? Czemu ma służyć poprawa relacji z Rosją Władimira Putina? Czy to już koniec NATO? Na te pytania odpowiada w wywiadzie prof. Robert Jervis z Columbia University w Nowym Jorku.
Radosław Fiedler: Jaka jest rola Stanów Zjednoczonych w czasie prezydentury Donalda Trumpa i w jaki sposób prezydent określa kierunki polityki zagranicznej i jak funkcjonuje kierowana przez niego administracja?
Robert Jervis: Mimo kontrowersyjnej prezydentury Donalda Trumpa, USA nadal pełnią istotną i konstruktywną rolę w stosunkach międzynarodowych, choć też potrafi też stwarzać kłopotliwe sytuacje. W czasie prezydentury Trumpa, jego administracja stała się źródłem konfliktów i napięć, co jest ewidentnym zerwaniem z dotychczasową regułą, że bez względu na to, czy prezydentem był Republikaninem czy Demokratą, administracja miała za zadanie obronę i dbanie o interesy USA.
Wielu urzędników daje do zrozumienia, że pracują w niezwykle trudnych warunkach chaosu, braku profesjonalizmu, łamania standardów i procedur oraz zwykłej niekompetencji. Trump często pomija tradycyjną dyplomację, woląc wysyłać swojego prywatnego ambasadora Rudy’ego Giulianiego. Także bezprecedensowe jest to, że doradcy nominowani przez prezydenta wyrażają zdziwienie sposobem prowadzenia przez niego polityki zagranicznej i często się z nim nie zgadzają.
Trudno wskazać, jaki jest główny cel polityki zagranicznej Trumpa, nie widać klarownej strategii. Działania podejmowane są pod wpływem chwili i niejasnych okoliczności. W przeszłości prezydenci podejmowali decyzje po starannym przeanalizowaniu nawet skrajnych opinii. Mistrzostwo w tej dziedzinie osiągnął prezydent Franklin Delano Roosevelt. W administracji Trumpa widoczne są rozdźwięki w polityce wobec Chin i Rosji pomiędzy prezydentem a kręgiem jego doradców i wysokiego szczebla urzędnikami. Doradcy woleliby, żeby przyjąć bardziej stanowcze stanowisko wobec Rosji i zwracają uwagę na konsekwencje geostrategiczne ambicji Chin. Natomiast prezydent jest przekonany, że w bezpośrednich rozmowach z Putinem doprowadzi do rozwiązania jego konfliktu z Ukrainą i naprawy stosunków amerykańsko-rosyjskich.
Relacje widzi w uproszczony sposób, nie chce słuchać o niuansach, wręcz wyraźnie dał swoim współpracownikom do zrozumienia, że nie przepada za zbyt długimi dyskusjami, a prezentowane problemy należy prezentować w sposób mało skomplikowany.
Prezydent Trump uważa, że największym problemem relacji USA z Chinami jest nierównowaga handlowa. W odpowiedzi na to zaczął podnosić taryfy. Czy tak zdefiniowana polityka wobec Chin jest rozwiązaniem wobec rosnącej pozycji Państwa Środka na arenie międzynarodowej?
Należy zwrócić uwagę na co najmniej trzy obszary relacji amerykańsko-chińskich są nimi: nierównowaga w handlu, kradzież amerykańskiej własności intelektualnej oraz regionalne ambicje Chin i terytorialne napięcia z ich sąsiadami. Trump głównie koncentruje niekorzystnym dla USA bilansie handlowym z Chinami.
Co oznacza deficyt handlowy? W rzeczywistości jest to bardziej trik rachunkowy. Dla przykładu smartphony są składane w Chinach, co oznacza, że ich pełna wartość wliczana jest do rachunku chińskiego eksportu do USA, mimo że duża część ich produkcji i części tych urządzeń pochodzi także z Wietnamu. To oznacza, że nierównowaga na korzyść Chin jest sztucznie zawyżona, no ale prezydent Trump najwyraźniej nie uwzględnia takich niuansów.
Drugim obszarem relacji USA-Chiny jest spór o chińską politykę przemysłową i liczne przykłady kradzieży amerykańskiej własności intelektualnej. Nadal poszukuje się mechanizmów obronnych przed takimi działaniami, szczególnie dla koncernów amerykańskich. Mocno w te działania zaangażował się sekretarz skarbu Steven Mnuchin. Prezydent nie podziela tych obaw, dla niego sprawa jest: prosta Chiny mają kupować więcej amerykańskich artykułów spożywczych i przemysłowych, a mniej sprzedawać swoich do USA.
Wreszcie trzecim obszarem relacji, od lat nurtującym kolejne amerykańskie administracje, jest chińska aktywność w obszarze Morza Wschodniochińskiego i Południowochińskiego i budowa baz militarnych oraz spory terytorialne z Japonią o wyspy Senkaku i inne wyspy. Trump zdaje się nie zwracać uwagi na te problemy, postrzegając relacje z Chinami, jedynie w kategoriach deficytu handlowego. Jego administracja nie podziela takiej oceny i traktuje to jako gonitwę za czymś, co nie jest aż tak istotne w relacjach USA-Chiny, widząc zdecydowanie większe wyzwanie, a nawet zagrożenie wynikających z ambicji regionalnych Pekinu.
Rosja jest kolejnym państwem, który odgrywa szczególną rolę w polityce nie tylko zagranicznej, ale jak się okazuje także wewnętrznej USA – m.in. przez oddziaływanie na wynik wyborów prezydenckich w 2016 r. Przez przeciwników politycznych Trump został określony nawet jako człowiek Putina. Dlaczego mimo wszystko nie udało mu się naprawić relacji z Rosją?
Trump rzeczywiście chce poprawy relacji z Rosją. Nie jest to nic nowego. Wcześniej bez powodzenia próbowali Bush i Obama. Dlaczego tak się dzieje? Wpływ na taki stan rzeczy wiele czynników. Najważniejszymi są rosyjska ekspansywność i pewien sposób amerykańska stanowczość.
Trump odziedziczył pakiet sankcji wobec Rosji, w tym ustawę Magnitskiego przyjęte w Kongresie przez większość umożliwiającą odrzucenie weta prezydenta. Mimo różnych ograniczeń, w tym określania go za marionetkę Putina, próbuje w bezpośrednich spotkaniach z przywódcą Rosji doprowadzić do przełomu. Składa wtedy niewiarygodne, a nawet skandaliczne deklaracje, że bardziej ufa Putinowi niż swojemu wywiadowi.
Prezydent USA niezachwianie wierzy, że Putin jest wielkim przywódcą i można we współpracy z nim rozwiązywać wiele różnych problemów. Mimo tych deklaracji i gotowości Trumpa, jak dotąd nie udało się doprowadzić do odprężenia i dialogu w stosunkach z Rosją. Natomiast Trump wyrządza wiele szkód , czego przykładem jest chociażby wycofanie się układu o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych średniego zasięgu. Brak konsekwencji, profesjonalizmu oraz niespójność w działaniach Trumpa spowodowały, że relacje z Rosją są nawet gorsze niż poprzednio.
Chciałbym zaznaczyć, że duża cześć przedstawicieli nauki o stosunkach międzynarodowych w amerykańskich uczelniach stoi na stanowisku, że powinny zostać naprawione relacje z Rosją, nawet jeśli ceną będą ustępstwa ze strony Ukrainy. W tej chwili nie można mówić o jakiejkolwiek spójnej polityce USA wobec Rosji. Doradcy z Departamentu Stanu Taylor i Kent uważają, że wobec Rosji należy przyjąć jeszcze twardszą linię. Nie potrafią jednak przekonać do swojego stanowiska prezydenta Trumpa. Byli bardzo rozczarowani, gdy ukraińscy marynarze zostali zaaresztowani przez Rosjan, a prezydent USA nie zrobił nic w tej sprawie, nawet nie wydał oświadczenia.
W jaki sposób należy zatem ocenić agresję Rosji wobec Ukrainy? Czy dowodzi przemyślanej strategii prezydenta Putina?
W mojej ocenie Putin jest oportunistą. Wielu obserwatorów uważa, że przywódca Rosji jest wielkim strategiem, ale takie oceny są mocno przesadzone i mylne. Należy podkreślić, że Donbas to ewidentny błąd Putina. Poszedł za daleko i doprowadził do trwałych antyrosyjskich nastrojów wśród Ukraińców i reakcji Europejczyków, której rezultatem są sankcje. Putinowi na razie jedno wyszło – udało mu się podkopać wiarygodność Rosji. Bez niej nie uda się naprawić stosunków z Zachodem.
Prezydent Trump postrzega NATO bardziej w kategoriach firmy ochroniarskiej, na którą nie można szczędzić środków. Pojawiały się też głosy, że sojusz znajduje się zapaści.Czy rzeczywiście NATO znajduje się w kryzysie?
Przed szczytem NATO w Londynie, prezydent Francji, Emanuel Macron wypowiedział się o sojuszu, że znajduje się w martwicy mózgowej. Osobiście uważam tę diagnozę za nietrafną.
Mark Twain powiedział kiedyś: "pogłoski o mojej śmierci były przesadzone”. To samo odnosi się do NATO. Spójrzmy na kwaterę NATO w Brukseli, profesjonalne zaangażowanie wielu ludzi. Organizacja jest nadal witalna i potrzebna, szczególnie w tak niespokojnych czasach. Państwa członkowskie podzielają te same wartości i chętnie dzielą się informacjami oraz danymi wywiadowczymi oraz koordynują różne działania. Należy docenić ogrom pracy i zaangażowania włożony w utrzymanie jedności Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Pewne napięcie wywołało niedyplomatyczne żądanie Trumpa, by zwiększyć składkę do budżetu NATO. W odpowiedzi europejscy członkowie sojuszu nieco je podnieśli i pewnie mogliby więcej i szybciej to uczynić. Mimo różnych oświadczeń i żądań stawianych przez Trumpa NATO trwa nadal i jest najlepszą gwarancją dla bezpieczeństwa państw członkowskich. Państwa chcą przetrwać w niespokojnych czasach i widzą w NATO rękojmię dla ich bezpieczeństwa i to się nie zmieni także w przyszłości.
USA nadal jest zaangażowane na Bliskim Wschodzie. Od 2018 r. Trump rozpoczął politykę maksymalnej presji wobec Iranu i jest przekonany, że Teheran jedynie w ten sposób zostanie zmuszony do ustępstw. Czy jest jeszcze możliwe dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu z Iranem?
Co do maksymalnej presji odpowiedź jest niejednoznaczna. Zostało dowiedzione, że odnowione sankcje wyrządzają wiele szkód gospodarce irańskiej, która coraz bardziej słabnie. Niedawne rozruchy w Iranie, choć stłumione siłą, wywołane zostały także przez pogłębiający się kryzys gospodarczy. Europejczycy dokonali pragmatycznej kalkulacji i wobec presji USA, koszty prowadzenia biznesu w Iranie okazały się za wysokie. Ubolewam, że zabrakło determinacji UE by bronić relacji gospodarczych z Iranem.
Trump poza maksymalną presją nie ma żadnego pomysłu jak wyjść z klinczu w relacjach z Iranem. Jest też przekonany, że polityka maksymalnej presji zmusi Iran do ustępstw. Pompeo przedstawił 12-punktowe żądania wobec Iranu, które można podsumować następująco: jeśli się poddacie, to wtedy zaczniemy z wami rozmawiać. Wygląda też na to, że Trump byłby zadowolony, gdyby doszło do bezpośrednich rozmów z Teheranem - chciałby wynegocjować znacznie lepsze porozumienie nuklearne od tego zawartego w Wiedniu w 2015 r., co jest mrzonką. Jednak dla niego nie ma to znaczenia, jeśli sam jest przekonany, że może lepiej. I mimo niepowodzeń nieustannie próbuje w bezpośrednich rozmowach Putinem czy Kim Dżong Unem dojść do "wielkiego porozumienia”.
Niepowodzenia Trumpa nie odstręczają. Teraz wierzy, że rozmowy z Rouhanim rozwiążą poważny kryzys z Iranem.
Iran zaczął ponownie rozwijać program atomowy w tym wzbogacanie uranu poza ograniczenia zapisane w porozumieniu nuklearnym w 2015 r. Czy celem Iranu jest zostanie mocarstwem atomowym?
Wygląda na to, że Iran rozwija program atomowy bardziej jako element nacisku na UE, by powrócić do stołu rokowań. Przypuszczam, że Iran nie zdecyduje się na ostateczny krok i nie wyprodukuje broni jądrowej. Wcześniej Iranowi nie udało się doprowadzić do rozdźwięków pomiędzy USA a UE, m.in. dlatego, Europejczycy bardziej są podatni na presję ekonomiczną i finansową ze strony USA. Bardzo ciężko będzie przywrócić odnowione JCPOA (porozumienie nuklearne z 2015).
Jeśli Demokraci zwyciężą w wyborach prezydenckich będą mieli poważne i niezwykle trudne zadanie by doprowadzić do ponownego porozumienia z Iranem. Jeśli jednak spełni się najgorszy scenariusz i Iran posiądzie broń jądrową to niestety jego śladami pójdą zapewne takie państwa jak Arabia Saudyjska, Turcja oraz Egipt. Choć jest to bardzo kosztowna technologia, atomowy Iran może je do tego kroku nakłonić. Uważam, że Teheran uwzględnia w swoich kalkulacjach taki scenariusz i będzie bardzo blisko wyprodukowania broni jądrowej, ale nie podejmie ostatecznego kroku.
Robert Jervis professor w School of International and Public Affairs w Columbia University w Nowym Jorku. Specjalizuje się w stosunkach międzynarodowych, a w szczególności w polityce bezpieczeństwa, procesami decyzyjnymi oraz teoriami na temat konfliktu i kooperacji.
Wielokrotnie nagordzny m.in.: Inaugural Distinguished Scholar Award, Foreign Policy Section, APSA, 2016, National Academy of Science award for contributions on behavioral science to preventing nuclear war, 2006, Lasswell Award for lifetime achievement, International Society of Political Psychology, 2004, Career Achievement Award, Security Studies Section, International Studies Association, 1996, Nevitt Sanford Award for Distinguished Professional Contribution to Political Psychology, 1992, Grawemeyer Award for the book with the Best Ideas for Improving World Order ("The Meaning of the Nuclear Revolution"), 1990. Honorary degree, Universita Ca’Foscari, Venice Honorary degree, Oberlin College. Jest autorem ponad setki artykułów, a także publikacj istotnych dla nauki o stosunkach międzynarodowych: American Foreign Policy in a New Era (Routledge, 2005), System Effects: Complexity in Political and Social Life (Princeton, 1997); The Meaning of the Nuclear Revolution (Cornell, 1989); Perception and Misperception in International Politics (Princeton, 1976); The Logic of Images in International Relations (Columbia, 1989).