To była bardzo ciekawa kampania prezydencka. Najpierw świetny pomysł Rafała Trzaskowskiego z odcięciem się od Donalda Tuska z pełną aprobatą tego ostatniego. I celny komentarz Tuska do całej sytuacji: „Chodźmy Jarosławie na długi wspólny spacer…”.
REKLAMA
Jarosław posłuchał, poszedł gdzieś na długi spacer i zapadł się pod ziemię na ostatnie dwa tygodnie. W Internecie pojawiły się nawet plotki na temat stanu zdrowia najważniejszej osoby w państwie. Bo co by było, gdyby okazało się, że prezes na spacerze złapał wirusa? Zaklinanie rzeczywistości przez premiera Morawieckiego, że wirusy są w lato dużo słabsze, mogłoby okazać się niewiarygodne. Na szczęście prezes na koniec kampanii pojawił się w TV Trwam, by przeciąć spekulacje o swoim stanie zdrowia i przestrzec rodaków przed perspektywą przymusowej eutanazji po ewentualnej zmianie władzy w pałacu prezydenckim. Ważnym elementem kampanii były również liczne przejęzyczenia premiera. Na przykład nie pamiętał, kto jest przewodniczącym PO i „przypadkowo” mówił, że Trzaskowski jest w PO zastępcą Tuska. Wszystko po to, by w twardym elektoracie obecnego prezydenta dobrze utrwaliło się skojarzenie Trzaskowski-Tusk. Można uznać, że pojedynek sztabów na kreowanie kampanijnych skojarzeń Duda-Kaczyński versus Trzaskowski-Tusk zakończył się remisem.
Za to z dnia na dzień coraz wyraźniej było widać nerwowe reakcje Andrzeja Dudy, nawet jeśli na wiecach rozemocjonowany krzyczał „jestem stabilny”. Niewiarygodne, że sztabowi Trzaskowskiego udało się aż tak wyprowadzić z równowagi obecnego prezydenta. Pogubił się nawet podczas debaty z samym sobą, mętnie prezentując niechęć do idei obowiązkowych szczepień. Teraz ostatnie dni kampanii mijają mu na tłumaczeniu się ze swoich antyszczepionkowych wypowiedzi. Żeby zatrzeć złe wrażenie, zadeklarował nawet, że chciałby obowiązkowo szczepić na szkarlatynę, mimo że taka szczepionka nie istnieje.
Obrana przez sztab Dudy strategia mocno mnie dziwi. Jeszcze miesiąc temu w wywiadzie dla Newsweeka mówiłem, że jeżeli Andrzej Duda w drugiej turze chce wygrać, to będzie musiał zróżnicować przekaz, żeby otworzyć się na elektorat nie do końca zdecydowany, a także ten, który wcześniej był przy innych kandydatach. Bo o ile przed pierwszą turą nie musiał tego robić, to wydawało się, że przed drugą nie będzie innego wyjścia i zacznie prezentować dwie odmienne twarze. W zależności od tego, w jakich miejscach będzie się pojawiał i do kogo zwracał, tę będzie pokazywał. Myślałem, że przed wyborcami niezdecydowanymi będzie chciał uchodzić za otwartego, jednoczącego, a przed swoim stałym elektoratem pozostanie twardym konserwatystą.
Jednak myliłem się. Duda nie zaprezentował przed drugą turą dwóch twarzy dla dwóch różnych grup wyborców, tylko jedną, czasem trochę przypudrowaną. Jego sztab postawił na dalszą mobilizację własnego elektoratu, szczególnie najstarszej części, która została przed I turą w domach w obawie przed koronawirusem. Było to o tyle dziwne, że przez ostatnie dwa tygodnie miejscami wieców obecnego prezydenta były w większości okręgi wyborcze, w których jego wynik był niższy od średniej krajowej. Ale zamiast próbować zdobyć sympatię wyborców głosujących w I turze na innych kandydatów, Duda konsekwentnie stawiał na mobilizację swojego twardego elektoratu. Nie był zainteresowany dotarciem do reszty społeczeństwa, cały czas dzielił, zamiast łączyć.
To nie była dobra strategia. Nie tylko z punktu widzenia społeczeństwa, ale też wyniku Dudy. Założył, że wyborcy Trzaskowskiego pojadą na urlop a nie na wybory. Ale Polacy aż tak tłumnie nie ruszyli do wakacyjnych kurortów a część spakowała do walizek zaświadczenie o prawie do głosowania. Myślę, że Andrzej Duda wybrał nieskuteczną strategię i jest na prostej drodze do przegrania II tury wyborów. Ale zaimponował mi. Był do końca sobą.
Z kolei kampania Rafała Trzaskowskiego skierowana była głównie do wyborców, którzy w I turze głosowali na innych kandydatów, ze szczególnym uwzględnieniem sympatyków Szymona Hołowni. Do nich prezydent Warszawy często puszczał oczko, a na swoje wiece wybierał miejsca, gdzie Hołownia miał wysokie poparcie w I turze. Oczywiście nie obyło się bez wpadek Trzaskowskiego, jak na przykład zaprzeczanie, że głosował w sprawie zmiany wieku emerytalnego. Błędem było też, że nie wziął udziału w debacie zorganizowanej przez TVP. Nawet jeśli to byłaby ustawka. Przecież nie miał wiele do stracenia. Mógł powiedzieć coś od siebie twardemu elektoratowi swojego przeciwnika. I to bez moderacji opłaconej za 2 miliardy złotych dotacji przyznanej przez obecnego prezydenta mediom państwowym. Wszak miał to być przekaz na żywo.
Jednak podsumowując ostatnie dwa tygodnie, można powiedzieć, że kampania Rafała Trzaskowskiego była o wiele bardziej spójna i dynamiczna niż Andrzeja Dudy. Czy to wystarczy, aby wygrać? Okaże się już w najbliższą niedzielę. Wszystko w naszych rękach.
