Reklama.
Na stronie internetowej Urzędu Miejskiego w Gdańsku czytamy, że kitesurfer płynął jako ambasador miasta. Miał przekazać członkom saudyjskiej rodziny królewskiej oficjalny list od władz. Szkoda tylko, że zapomniał wziąć wizę. Nie pomyślał też o jakiejkolwiek asekuracji.
W akcję ratunkową były zaangażowane saudyjskie i egipskie służby – w sumie 16 statków, 2 helikoptery i kilkaset ludzi na lądzie i morzu. Saudyjczycy nie żądają za akcję ani grosza i to pewnie dlatego Lisewski ocenia ją jako nieprofesjonalną. Za swój wyczyn gdańszczanin dostanie 40 000 złotych z kasy miasta, a po powrocie przez cały sezon letni ma promować Gdańsk. Trzymamy kciuki za kolejne wyczyny kitesurfera. Oby następnym razem przyszło mu być ratowanym przez profesjonalistów.