Kto daje nam prawo byśmy mówili, że Belgowie płacą cenę za otwartość czy tolerancję? A jeśli u nas zdarzyłby się podobny zamach, to za co zapłacilibyśmy cenę?
Na każdym kroku słyszę, że Belgowie płacą cenę za otwartość i tolerancję. Za chwilę czytam, że religia muzułmańska to zło i szatan wcielony. Ktoś inny powtarza, że tam, gdzie się niszczy chrześcijaństwo – tam wchodzi sekularyzm, potem islam, który dobija wszystkich i wszystko.
Tymczasem za zło odpowiada konkretny człowiek, z imieniem i twarzą. Zło nie jest przypisane do konkretnej narodowości, wspólnoty, pochodzenia, religii czy bez-religii.
Człowiek zabija drugiego, nie system, nie religia, nie narodowość. Zaczyna się od tego, że myślimy o innym, obcym, różnym od nas człowieku – gorzej. Potem są dowcipy, później już nie ma dowcipów, jest coś o wiele gorszego.
Łatwo winą za śmierć ludzi, za burzenie pokoju i ładu obarczyć system, religię czy Boga. Ale to nic nie da. Zawsze winny jest człowiek, sprawca czynu.
I jeszcze jedno. Chrześcijanin nie powinien mówić, że oto Belgowie płacą cenę za otwartość i tolerancję. To sprzeczne z Ewangelią.
Ale kogo dzisiaj obchodzi Ewangelia. Liczy się prawda jedyna, ta nadwiślańska, podszyta strachem, która każe nam myśleć o nas lepiej niż o mieszkańcach Belgii, Francji, Holandii itd.
Liczba wiernych w polskich kościołach nie decyduje o wyższości naszego chrześcijaństwa nad chrześcijaństwem Belgów. Statystyka, przypomina to nawet sam papież, nie stanowi żadnej podstawy. Liczy się właśnie wrażliwość i otwartość na innych.
Bądźmy solidarni z mieszkańcami Belgii, nie próbujmy ich pouczać patrząc na ich dramat z bezpiecznej odległości.
Bezpieczeństwa i pokoju nie zapewni żadna religia, ani prawo, nawet mury i zasieki na granicach wsparte mundurowymi. Może to sprawić jedynie rozum, który pojmie, że wszyscy ludzie są równi wobec siebie, że nie ma na tym świecie istot lepszych i gorszych.