Kilka lat temu niepozornie wyglądający sztorm tropikalny nad Atlantykiem przeobraził się w huragan, który dotarł do Zatoki Meksykańskiej i niemal doszczętni zniszczył cały Nowy Orlean oraz dużą część Luizjany. Z tym większym napięciem przyglądałem się Isaacowi, który zbliżał się do Miami, gdzie obecnie trenuję, pracuję, ale i wypoczywam.
Sześciokrotny Mistrz Polski, pierwszy Polak, który stanął na podium Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata, przedsiębiorca i filantrop.
Kathrina, bo tak się nazywała tamta bestia, spowodowała ogromną katastrofę. Znacznie większą niż przewidywano. Dlatego tym razem już pierwszy sygnał o powstającym na wschód od Karaibów sztormie została potraktowana śmiertelnie poważnie. We wszystkich serwisach pogodowych podawano bieżące informacje na temat zmian następujących w przesuwającym się w stronę wybrzeża żywiole. Amerykanie obserwowali niepokojące zjawisko 24 godziny na dobę, a władze zarządziły ewakuację na wybrzeżach w czterech stanach - Florydzie, Alabamie, Missisipi i Luizjanie.
Na szczęście tym razem huragan nie zdołał nabrać niszczycielskiej siły i można już pomału odetchnąć z ulgą. Isaac nie spowoduje takiej katastrofy, jak Kathrine i nie zaburzy moich przygotowań do decydującej walki o Puchar Świata podczas Rajdu Faraonów.
Wszystkim, u których aktualnie wieje i leje również serdecznie życzę spokoju. Isaac go home!