Powrót Roberta Kubicy za kierownicę, jest naprawdę wspaniałą informacją. Od dawna chcieliśmy widzieć choć małą szansę, że ten fenomenalny zawodnik znów będzie się ścigać i w końcu się doczekaliśmy. Każdy sposób powrotu na początek jest dobry, byle bez złych przypadków, za co teraz trzymajmy wszyscy kciuki.
Sześciokrotny Mistrz Polski, pierwszy Polak, który stanął na podium Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata, przedsiębiorca i filantrop.
Robert w swoim powrocie wygrał mały rajd amatorów na północy Włoch, ale wynik nie ma tu żadnego znaczenia. Najważniejsze, że się nie poddał, dalej chce jeździć i doskonale wie co ma robić. Wypowiada się w sposób wyważony, nie pompuje balonika i nakazuje cierpliwość, bo sam także musi się nadal mierzyć z potrzebnym do wyzdrowienia czasem.
To kolejny przykład, że polscy sportowcy potrafią wracać na szczyty po największych nawet porażkach. Obok Roberta Kubicy udowodnili to już wcześniej Robert Korzeniowski, czy Adam Małysz.
Ja również wielokrotnie zmagałem się z ciężkimi kontuzjami, po których wracałem do rywalizacji o najwyższe cele. Tak było w mistrzostwach Polski w 2007 i 2008 roku, po złamaniu ręki. Potem kolejne złamanie po wywalczeniu podium na Dakarze w 2009. Mimo to rok później zająłem piąte miejsce i wywalczyłem Puchar Świata. Apetyty były wielkie, a tu znów los zgotował mi niespodziankę na Dakarze 2011. Jak mówi jednak przysłowie: "co cię nie zabije, to cię wzmocni" i po roku znów walczyłem o podium. Teraz po kontuzji z Abu Zabi znów postaram się o Puchar Świata...
Jak widać historia potrafi być zagmatwana, a los lubi sportowcom płatać figle. Sportowe laury należą jednak do wytrwałych, a takim niewątpliwie jest Robert Kubica. Powinniśmy więc chyba wszyscy uwierzyć, że jeszcze nie raz zobaczymy go w bolidzie F1.