Przewidywałem, że od pierwszych etapów trzech lub czterech zawodników ze ścisłej czołówki rzuci się do przodu "na pełnym ogniu". Przez przypadek może się to skończyć dobrze, ale na 95 procent nie wyjdzie im to na dobre. Ja cieszę się, że złapałem swoje dakarowe tempo i przełamałem fatum pierwszego etapu.
Sześciokrotny Mistrz Polski, pierwszy Polak, który stanął na podium Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata, przedsiębiorca i filantrop.
Do tej pory, przez kilkanaście lat moich startów, jeśli nie wypadłem ze stawki na pierwszym etapie, dojeżdżałem do mety, osiągając przy tym dobry wynik. Nie miałem szczęścia w Abu Dhabi w 2010, ani na Dakarze w 2011 roku. Tym razem na starcie wszystko ułożyło się po mojej myśli, a muszę też przyznać, że czuwała nade mną opatrzność.
Po przejechaniu 80 km odcinka specjalnego zorientowałem się, że włączyła mi się pompa paliwowa, która wypompowała całe paliwo z dolnych zbiorników. Został mi zapas tylko z górnego. Zerwałem naklejki, żeby widzieć poziom paliwa w przeźroczystym baku. Do mety miałem 160 km. Na wydmach musiałem tak balansować, by paliwo przelewało się z jednej strony na drugą. Na ostatnich wirażach wydawało się, że stanę. Dojazdówkę do mety przejechałem już na oparach. Cały czas kalkulowałem, czy wystarczy. Wystarczyło na styk. Gdyby się nie udało, musiałbym czekać na kogoś, kto dowiezie mi paliwo, a to zrujnowałoby mi wynik.
Co mnie cieszy chyba nawet bardziej niż dobry wynik sportowy, to kapitalna atmosfera w kadrze. Wzajemnie sobie pomagamy. W sobotę pierwszy wjechałem na odcinek specjalny, a że był krótki, skończyłem go zanim na trasę ruszyli kierowcy samochodów. Podzieliłem się swoimi spostrzeżeniami z "Hołkiem", "Adamem" i Szymonem Rutą. Właśnie tak powinna wyglądać nasza współpraca, bo od razu widać jej efekty w dobrych wynikach.
Krzysztof Hołowczyc jedzie naprawdę świetnie, a Adam Małysz przeskoczył samego siebie. Chyba nawet podejdę do niego i powiem, żeby trochę zwolnił, bo głównym celem Poland National Team jest to, abyśmy wszyscy dojechali do mety w Santiago de Chile. Adam ma bardzo dobre auto. Mocniejsze niż w zeszłym roku. Ale będę go przestrzegać, żeby nie szarżował, tylko szukał swojego dakarowego tempa. Myślę też, że bardziej studzić, niż podgrzewać będzie go na trasie jego pilot Rafał Marton, który jest starym wygą i wie co nas jeszcze czeka. A to przecież dopiero początek...