Rajdy terenowe nie przestają mnie zaskakiwać. Bez względu na kraj, etap, typ nawierzchni po której się ścigamy, na trasie zawsze dzieje się coś nieprzewidywalnego. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich również od początku nie możemy narzekać na nudę.
Sześciokrotny Mistrz Polski, pierwszy Polak, który stanął na podium Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata, przedsiębiorca i filantrop.
Na dobry początek pustynia zafundowała nam... dzień wolny. Po krótkim prologu mieliśmy ruszyć pomiędzy wydmy, ale rozpętała się burza piaskowa i organizatorzy słusznie podjęli decyzję o odwołaniu rywalizacji. Po południu, kiedy żywioł ustał na trasę wyjechały samochody, ale zawodnicy ścigający się pod egidą FIM zostali w hotelach.
Na drugim etapie odebrałem kolejną lekcję od bezwzględnej pustyni. Zamiast grubej, nieprzepuszczającej wilgoci kurtki ubrałem lekki, przewiewny jersey. Nie chciałem się przegrzewać na krótko ciętych, gorących wydmach i cel udało się osiągnąć. Przy okazji jednak zdążyłem się odwodnić i zajęło mi sporo czasu, by doprowadzić się do optymalnej dyspozycji. To była nauczka. Postanowiłem, że kolejne etapy również pojadę lżej ubrany, bo różnica w komforcie jazdy była diametralna, ale tym razem będę pilnować by pić odpowiednią ilość wody.
We wtorek musiałem walczyć z "czkającym" quadem. Przez upał i wszędobylski pył zaczął mi się zatykać filtr powietrza. To ciekawe, bo nigdy wcześniej nie miałem takiego problemu. Teraz kiedy dojeżdżałem do szczytu wydmy i quad nagle dostawał więcej gazu, dusił się i kilka razy zdarzało się, że gasł. Wybijało mnie to z rytmu i sprawiało, że traciłem czas, ale na szczęście nie na tyle, żeby stracić kontakt z czołówką. Cieszę się, że utrzymuję się w pierwszej piątce. Cała pierwsza dziesiątka to lokalni wyjadacze. Mam nadzieję, że uda mi się rozdzielić "lokalesów" równie skutecznie, jak zrobiłem to na Dakarze. Oni mają ciśnienie, żeby tu zabłysnąć bo to ich środowisko, fani, media i kibice. Ja muszę myśleć bardziej strategicznie i nie zapominać o zadaniu, które wyznaczyłem sobie na ten sezon, czyli o zdobyciu Pucharu Świata. Wygrać ten rajd byłoby świetnie, ale liczą się punkty. Zwycięzcy są na mecie, a meta nie jest tutaj, tylko za kilka miesięcy w Egipcie. Nie wolno tego zdania stracić z punktu widzenia. Zwłaszcza kiedy na trasie ścigam się z lokalesami i korci podjęcie ryzyka.
O jeszcze jednej rzeczy muszę wspomnieć, która sprawia mi ogromną radość. Jest nią świetna postawa debiutantów - Martina Kaczmarskiego i Bartłomieja Boby, którzy wciąż utrzymują się w pierwszej "piętnastce", a na pierwszym etapie uzyskali doskonały piąty czas. Kto wie, czy to nie jest pierwszy egzamin w Akademii Dakar? W Ameryce Południowej "Bobik" jechał ciężarówką z Grzegorzem Baranem, który może być teraz z niego dumny. Bartek uczył się na Dakarze nawigować samochodem, by potem jeździć z Martinem. Jeśli nauczył się tak świetnie, że teraz jadą tak dobrze i tak równo, to tylko się cieszyć i czekać na ich uśmiechnięte twarze na mecie Abu Dhabi Desert Challenge.