Stał się dla wielu synonimem zbrodni i szatańskiej wizji stworzenia nowego człowieka. Wprowadzał w czyn nazistowską wizję nowego Niemca, nadczłowieka. Realizował program zagłady, to jemu podlegały obozy śmierci, to jego podwładni dopuszczali się masowych zbrodni. Heinrich Himmler, nazwany przez Petera Longericha buchalterem śmierci. Czy słusznie? Czy nie jest to relatywizacja zbrodni Himmerla? Czy raczej nie należałoby go nazwać menedżerem śmierci?
Zakompleksiony i niepozorny człowiek. Chciał być bohaterem wojennym, nie dane mu było jednak powąchać prochu. Marzyciel, który chciał stać się hodowcą kur, rolniczym osadnikiem na wschodzie. Słowem nieudacznik, który otrzymał szansę, jaką była kariera w partii hitlerowskiej.
Peter Longerich precyzyjnie opisał życie Himmlera. Droga kariery, którą zwieńczyło objęcie jednego z najwyższych stanowisk w państwie niemieckim, została nakreślona przez Autora z aptekarską wręcz precyzją. Sam Himmler jawi się czytelnikowi jako ktoś, kto instynktownie poznał zasady makiawelizmu i realizował je z żelazną wręcz konsekwencją. Otaczał się ludźmi podobnymi sobie , nieudacznikami, którzy wszystko zawdzięczali jego protekcji. Każdy z ludzi Himmlera straciłby wszystko, gdyby ich protektor upadł. Przywiązywał jednocześnie do siebie swego Wodza, wzmagając w nim przekonanie o swej niezbędności w realizacji wizji sprawnie funkcjonującego państwa.
Czy jest to wyczerpujący opis życia Heinricha Himmlera? Z pewnością nie. Z kart książki Longericha, wywnioskować można, że Himmler nie chciał zadowolić się pozycją szarej eminencji w państwie. Zakon SS, czarna gwardia, jaką stworzył, był w stanie opleść całe państwo. W rękach Himmlera znajdował się potężny aparat policyjny, wywiad, obozy koncentracyjne, jednostki Waffen SS. Dalsza rozbudowa tego aparatu mogła umożliwić mu przejęcie władzy po śmierci wodza.
Nasuwa się tu refleksja. Oto zawsze po śmierci dyktatora, gdy władzę przejmuje szef policji, atmosfera w państwie łagodnieje. Nowy dyktator chce odejść od rządów żelaznej ręki, choćby po to, by stać się bardziej popularny od poprzednika. Czy Himmler byłby zdolny do takiego kroku? Wszystko wskazuje na to, że tak. Udowodnił swą zdolność do ustępstw, jednak nie był zdolny do trzeźwej oceny sytuacji. Nie wiedział jednak, lub nie chciał wiedzieć, że jego imię i czyny dyskwalifikują go jako partnera do jakichkolwiek rozmów, nie mówiąc już o współpracy. Dodatkowo dziwić musi brak konsekwencji Himmlera w ostatnich dniach życia. Wygląda na to, że „wierny Henio” sam nie wiedział, czy chce stać się człowiekiem niezbędny dla aliantów, czy też chce udowodnić swą lojalność wobec Wodza i jego idei.
Peter Longerich pisząc książkę o Heinrichu Himmlerze dokonał rzeczy niezwykłej. Jako pierwszy napisał obiektywny życiorys człowieka, o którym nie da się rozmawiać beznamiętnie. Sama książka może przerazić swą objętością i nie należy ona do tych, które można czytać jednym tchem. To ciężka lektura, wymagająca skupienia i uwagi. Niestety nie niesie ona odpowiedzi na to pytanie, które od lat mnie nurtuje. Pytanie to dotyczy sensu i logiki zbrodniczego życia. Zbrodni Himmlera nie da się bowiem porównać z innymi zbrodniami, bez narażenia się na zarzut ich relatywizacji. A może odpowiedzi na to pytanie nigdy nie znajdziemy? Może nie powinniśmy doszukiwać się sensu tam, gdzie go nie ma?