Utarło się takie przekonanie, że doły społeczne, lumpenproletariat i drobnomieszczaństwo popierało nazizm, zaś arystokracja dbała o Wielkie Niemcy i gardziła nazistami. Mit ten był podtrzymywany przez lata, niestety również za sprawą niezrównanej Marion von Donhoff. Ten mit stara się obalić Jutta Ditfurth, rozliczając przeszłość własnej rodziny.
Baron Borries von Munchhausen. Arytokrata, poeta, zwolennik wielkich Niemiec. W młodości zafascynowany ruchem syjonistycznym, w okresie I wojny światowej specjalista od fontowej propagandy, w okresie międzywojennym gorący zwolennik nazizmu. Czy to typowa droga niemieckiego arystokraty? Czy Munchhausen był typowym przedstawicielem niemieckiej arystokracji? Na te pytania odpowiada nam potomkini jednej z arystokratycznych rodzin, Jutta Ditfurth.
Myliłby się ten, kto uznałby ksiazke lewicującej arystokratki jedynie za krytyczną analizę własnej rodziny. Autorka w sposób skondensowany przedstawia wychowanie i kształtowanie postaw arystokratycznych od 1812 roku, tj. od czasu, kiedy Prusy zastanawiały się nad emancypacją mniejszości żydowskiej. Przekonanie o własnej wyższości i spuścizna nauki kościołów, zarówno protestanckiego jak i katolickiego spowodowała, iż do czasów nazistowskich cała arystokracja niemiecka nastawiona była antysemicko. Nawiasem mówiąc arystokracja każdej nacji czuła się zawsze lepsza od tych, którzy nie mogli legitymować się błękitna krwią. Niemiecka nie była więc wyjątkiem. Jest jednak coś dziwnego w tym, iż poparła ona w takim stopniu narodowy socjalizm.
Historią III Rzeszy interesuję się od dawna, tak więc brunatna przeszłość niemieckich rodów arystokratycznych nie stanowiła dla mnie tajemnicy. Wystarczyła analiza nazwisk niemieckich arystokratów oskarżanych o zbrodnie wojenne. Tak zdobyta wiedza nie pozostawiała złudzeń. Antysemityzm arystokracji niemieckiej był znakomitym pomostem pomiędzy arystokracją a pseudo proletariackim nazizmem. Staufenberg narzekał na słowiańsko żydowskich mieszańców zamieszkujących tereny polskie, hrabi Heldorf dowodził bojówkami SA. To tylko dwa nazwiska arystokratów, którzy uznani zostali za ikony oporu antynazistowskiego.
Książka Ditfurth nie zawiera więc dla mnie rzeczy nowych, jednak przeczytałem ją z dużą uwagą. Jest to bowiem kolejny głos pokolenia wnuków, ludzi, którzy oceniają przeszłość swoich dziadków i analizują ją bez emocji. To nie jest pokolenie dzieci, którzy słyszeli usprawiedliwienia, a jeśli protestowali, to przy uzyciu koktajli Mołotowa w 1968 roku. Pokolenie naszej Autorki nie tylko zadaje pytania, ale też samodzielnie znajduje odpowiedzi. To trzecie pokolenie nie da się zbyć ogólnikami, tylko bada. Cieszę się, że w Niemczech dochodzi ono do głosu, mimo mody na przywracanie pamięci niektórych intelektualnych ikon nazizmu. I zawsze będę się radować, jeśli Niemcy będą utożsamiać się z antynazistowskim oporem Białej Róży, czy Kręgu z Krzyżowej, a nie w utworach Borriesa Munchhausena.