
Mamy oto okazję przenieść się na chwilę w świat, którego nie ma. Świat arystokracji i ziemiaństwa przełomu XIX i XX wieku. A przewodnikiem po tym świecie będzie nie byle kto, lecz Michał Jałowiecki, arystokrata pochodzący z rodu Ruryka, z dawien dawna osiadłego na Litwie.
REKLAMA
Wspomnienia Mieczysława Jałowieckiego zostały spisane pod koniec życia arystokraty, tj. w latach pięćdziesiątych XX wieku, na emigracji w Anglii. W czasie ich lektury musimy mieć świadomość, iż Autor swą pełną dobrobytu i poczucia ważności przeszłość będzie idealizował oraz poszukiwał winnych tego, że przeszłość minęła. A winnych Jałowiecki znajduje na każdym kroku : carscy urzędnicy, bogacąca się burżuazja, socjaliści, a wreszcie piłsudczycy oraz część arystokracji, która dostrzegła fakt, iż świat wokół się zmienia. Jedynym niewinnym jest tylko Autor, który w swoim mniemaniu jest tym ostatnim honorowym, ostatnim strażnikiem tradycji, bon tonu i arystokratycznego ducha. Jałowiecki jest więc dzieckiem swej epoki i produktem klasowego wychowania. Jałowiecki dobrze czuje się jedynie w towarzystwie równych sobie urodzeniem, pozostałych traktując z wyższością. Z tej pozycji bliski krok do kosmopolityzmu.. Czyż jednak Autor nie jest kosmopolitą? Spokrewniony ze szkockim klanem Mc Donaldów, niemieckimi i rosyjskimi arystokratami, syn carskiego generała i absolwent elitarnej szkoły carskiej , carski dyplomata, dostojnik dworski, bankowiec i bywalec najświetniejszych europejskich salonów - miał wszelkie szanse na to, by zawojować stary, przedrewolucyjny świat. Stało się jednak inaczej, bolszewicy przejęli władzę, Litwa wybiła się na niepodległość i oto stary świat runął. Nie ma fabryk, nie ma kont bankowych ani majątku ziemskiego. Powstaje konieczność pracy w nowej, polskiej rzeczywistości, rzeczywistości, w której do głosu doszli ludzie może gorzej od Jałowieckiego urodzeni, lecz na pewno bardziej kochający Polskę. To właśnie już było policzkiem dla Jałowieckiego - nie dość, że chamów musiał znosić, to jeszcze ci śmieli go o coś podejrzewać. A tych chamów widział Jałowiecki wielu, zaliczał do nich całą polityczną klasę II Rzeczypospolitej, z wyjątkiem może ks. Zamoyskiego i Marszałka Piłsudskiego. Czy znaczy to jednak, że książka ta jest bezwartościowa? O, nie. Warto ją przeczytać, by poznać od mniej znanej strony historię Polski i - nie idealizować ludzi z powodu przywileju odpowiedniego urodzenia.
