
Kiedy sięgałem po tę książkę, spodziewałem się, być może nieco łzawej i naiwnej, sagi rodzinnej, opowieści o zagubieniu i cudownym znalezieniu. Zapomniałem jednak, że każda opowieść, może być okazją do niewybrednej propagandy.
REKLAMA
Palestyńska opowieść. Tak można by, jednym słowem, określić to, co wyszło spod pióra Susan Abulhawy. Autorka przez podanie kilku epizodów z kilkudziesięciu ostatnich lat z życia pewnej rodziny, starała się opisać realia życia Palestyńczyków. Szkoda, że nie uczyniła tego w sposób uczciwy. Jednostronność przekazu, swobodny wybór faktów razi człowieka, nawet tak krytycznie nastawionego do izraelskiej polityki, jak ja.
Izrael w społecznym postrzeganiu robi za „czarnego luda”, jest przedmiotem krytyki radykalnych ruchów z całego świata i tak naprawdę nie ma sojusznika, na którego pomoc może liczyć w każdej sytuacji. Oczywiście wpływ na to ma dość kontrowersyjna polityka rządów Izraela, pamiętajmy jednak, że jest ona wynikiem daleko idącego kompromisu wypracowanego przez dość dziwne koalicje rządzące. Nie pamiętając o tym i traktując izraelskie społeczeństwo jako monolityczne, zaczynamy upraszczać swe sądy, szykując podatny grunt na treści książek takich jak „Błękit”.
Kilkakrotnie w czasie lektury rzucałem tą książką w kąt, widząc swobodę z jaką Autorka traktuje historię. Odrzucanie i zapominanie faktów, to jeden z grzechów tej książki. Postanowiłem więc nie skupiać się na samej treści, ale na tym, co w książce zabrakło. Nie dowiesz się bowiem, zacny czytelniku, że uciekinierzy z 1948 roku praktycznie nie widzieli żołnierzy izraelskich. Uciekali w przekonaniu, że oto za kilka tygodni powrócą do swych domostw, wspomagani przez armie państw ościennych. Nie dowiesz się, że od pierwszych dni od zawieszenia broni, przez granicę z Egiptem i Stefą Gazy, przenikali do Izraela fedaini, szerząc terror i mordując całe rodziny. Nie dowiesz się, że przed każdym kolejnym konfliktem szły w eter zapowiedzi o zepchnięciu Izraela do morza, nie dowiesz się też, że kilka godzin, po jednostronnej ewakuacji osadników ze Strefy Gazy, w stronę Izraela wystrzelone zostały rakiety kassam. Wreszcie nie dowiesz się o wpadce na antenie telewizji Al- Jazzeira, który pod gradem dociekliwych pytań dziennikarza, pytań ocierających się o szyderstwo z bohaterstwa Hamasu, przyznał, iż rzeczywiste straty tej organizacji, w czasie operacji Ołowiany Odlew, były daleko wyższe niż te, które zaistniały w świadomości ludzkiej.
I tylko chyba w jednym momencie, Autorka krytycznie odniosła się do gazańskiej rzeczywistości. Może te białe rękawiczki propagandy przez te trzysta stron, uległy zabrudzeniu?
Szkoda. Ta książka mogła być dobrym i rzetelnym przedstawieniem palestyńskiego spojrzenia na historię. Stała się jednak propagandowym przekazem dla zachodniego czytelnika. I tak należy ją traktować.
Szkoda. Ta książka mogła być dobrym i rzetelnym przedstawieniem palestyńskiego spojrzenia na historię. Stała się jednak propagandowym przekazem dla zachodniego czytelnika. I tak należy ją traktować.
