Jeden człowiek, dwa spojrzenia. Tak, Stepan Bandera traktowany jest przez jednych jak diabeł wcielony, przez innych zaś jako bohater bez skazy. W młodości czytałem o nim, iż hartował swą wolę mordując małe kocięta. Nie wiedziałem wtedy, że jest to jedna z wielu komunistycznych fałszywek, wielu czarnych mitów, które otaczały tego człowieka. Człowieka, któremu nie trzeba doprawiać rogów. Jego prawdziwe winy bowiem wystarczają, by go potępić.
Zacznijmy od prostego rozróżnienia dwóch, mylonych ze sobą pojęć : patriotyzmu i nacjonalizmu. Pierwsze pojęci oznacza miłość do ojczyzny, pragnienie, by była ona silna i bogata, pragnienie, by cały naród doskonalił się i kształcił. Patriota nie będzie obrażać się na wytykanie wad narodowych, czy mrocznych epizodów ze swej historii, dołoży jednak wszelkich starań, by wady wyeliminować, a swoim postępowaniem dowieść, że wytykane epizody należą do przeszłości. Nacjonalista myli miłość do ojczyzny z miłością własną. Nacjonalista uznaje się za lepszy gatunek człowieka, powołując się na samą tylko przynależność narodową. Będzie więc zwalczać wszelkie przejawy krytyki, dowodząc, że jest doskonałym bohaterem bez wad i skazy. XX wiek, to przeklęte stulecie zostało krwawo naznaczone nacjonalizmem w tym najgorszym, morderczym wydaniu. I właśnie Stepan Bandera był takim modelowym nacjonalistą, jednym z tych, których słusznie utożsamia się ze zbrodnią.
Książka Grzegorza Rossolińskiego-Liebie jest chyba pierwszą kompleksową biografią najsłynniejszego ukraińskiego nacjonalisty. Wcześniej nie doczekał się kompleksowego opracowania dotyczącego swego życia i zbrodniczych dokonań. Dlatego z uwagą zabrałem się za lekturę tej książki. Przyznam, że dla człowieka szczycącego się wołyńskimi korzeniami, nie była to lektura łatwa. Moja rodzina na własnej skórze doświadczyła nacjonalizmu ukraińskiego, na każdym kroku więc doszukiwałem się, bezskutecznie na szczęście, prób relatywizacji zbrodni. Wszystkim, którzy sądzą, że takowa relatywizacja nie jest w Polsce możliwa przypomnę pewnego historyka chwalonego przez obecną partię rządzącą, który nie tak dawno przekonywał w jednym z programów telewizyjnych, iż Bandera nie jest odpowiedzialny za rzeź wołyńską, bowiem w jej czasie przebywał w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Na szczęscie jednak Grzegorz Rossoliński-Liebe wykazał w swej książce odpowiedzialność Bandery, wiernego kolportera i wyznawcy Dekalogu Ukraińskiego Nacjonalisty, za wszelkie zbrodnie dokonane przez wychowaną przez siebie młodzież. Książka ponadto zawiera opisy zbrodni, jakich dokonali Ukraińcy za zgodą lub wbrew woli okupanta. Jednocześnie Autor omawiając nacjonalistyczną Europę pierwszej połowy XX wieku wykazuje, że ukraiński casus nie był jednostkowy. Wykazał ponadto analogie między ukraińskimi, chorwackimi czy słowackimi nacjonalistami i ich powiązania. Dodatkowo pokazał powody, dla których tak łatwo zimnowojenni antykomuniści przyjęli za dobrą monetę zapewnienia, iż Ukraina miała tak naprawdę trzech wrogów : Polskę, Związek Radziecki i nazistowskie Niemcy. Wykazując ewidentne fałszerstwa powojennej OUN, Autor ściągnął na siebie bezpardonową krytykę nie tylko ze strony ukraińskiej prawicy, ale też tych historyków, którzy na bazie antykomunizmu Bandery starają się wykreować go na prawdziwego bohatera narodowego. Stał się więc Rossoliński – Liebe da Ukraińców takim Grossem, który szkaluje historię i dobre imię striłciw, którzy swe życie oddali dla wywalczenie niepodległości.
To chyba jedna z najważniejszych książek historycznych, która ukazała się w tym roku. Oprócz walorów poznawczych, opisu faktów, uświadamia nam jak wykreowano mit Bandery. Najpierw proces przed polskim sądem, w czasie którego wykazał się postawą iście bezkompromisową, a potem te cykliczne spotkania, by uczcić pamięć zamordowanego przez KGB zbrodniarza, w czasie których co prawda nikt nie zapewniał o dochodzeniu do prawdy, bowiem ta jedyna i objawiona została spisana w 1929 roku w Dekalogu.
I dzisiaj, jeśli ktoś, w jakiejkolwiek części świata unosi prawą dłoń, tłumacząc to umiłowaniem rzymskich tradycji, jeśli ktoś ryczy w niebogłosy „Sława Ukrainie-herojam sława”, jest spadkobiercą i sojusznikiem Bandery. Nawet jeśli twierdzi inaczej.