Bruno Schulz. Chyba nie sposób nie otrzeć się chociaż o tę postać. Pisarz i rysownik, którego największym życiowych pechem było to, że urodził się i żył w nieodpowiednich czasach. Zarówno rysunkami, jak i prozą daleko wychodził poza swoje czasy, choć jak próbuje dowieść Serge Fauchereau, nie był w tym odosobniony, a jego twórczość należy przyswajać w kontekście całej europejskiej awangardy dwudziestolecia międzywojennego. Podkreślając fakt, iż Schulz najpierw był rysownikiem, potem zaś pisarzem, Autor eseju zajął się najsławniejszym zbiorem rysunków Schulza- Xięgą bałwochwalczą.
Xiega bałwochwalcza jest dziełem wspaniałym. Cykl grafik z wczesnych lat dwudziestych ukazuje hołd, jaki mężczyzna oddaje kobiecie. Mężczyzna przedstawiany jest tu jako istota niższego rzędu, niższy od kobiety, często skulony, o smutnej twarzy, który czyni wiernopoddańcze gesty. Nietrudno się domyśleć, że kobieta jest na tych rysunkach dominującą boginią, przyjmującą często z lekceważeniem należne jej hołdy, nieco znudzoną ich częstotliwością i zbyt dalece idącą wiernopoddańczością. Pokłon brzydoty przed pięknem, tak oceniła rysunki narzeczona Schulza, Debora Vogel. Kobiety, mimo, że ledwie nakreślone, ucieleśniać miały piękno idealne, przed którym nieco zdeformowany i nieproporcjonalny obiekt męskiej brzydoty. To groteskowe nieco zestawienie, ma według Fauchereau, zbliżać Schulza do znanych twórców dwudziestolecia. Kubin, Kafka, Blecher to tylko niektóre bliźniacze dusze „nauczyciela z Drohobycza”. A przecież sam Schulz niezwykle rzadko opuszczał swe miasto, boją się wielkomiejskości. Wyjeżdżał tylko po to, by spotkać się z garską ceniących go przyjaciół- Gombrowiczem, Nałkowską czy Witkacym.
Wróćmy jednak do samej książki. Fauchereau nakreślił sylwetkę artysty z zachowaniem klimatu, w jakim on tworzył. Schulz jako wierny odtwórca wizji zapamiętanych z dzieciństwa, czy Schulz symbolista, a może zwykły twórca swej epoki? Oto jakie pytanie zada sobie Czytelnik po lekturze tego eseju. I nie będą to pytania pozbawione sensu. Wszak Schulz zestawiony jest, między innymi, z Balthusem czy Klossowskim i nie zrobił tego bez przyczyny. Smutkiem tylko napełnia czytelnika fakt, iż znany na całym świecie przedstawiciel inteligencji polskiej, jest u nas na tyle nieznany, że często w sieciowych księgarniach ustawiany jest w dziale literatury obcej.
Miejmy nadzieję, że być może, choć w minimalnym stopniu, esej ten coś zmieni.