
Ta książka powinna wstrząsnąć czytelnikiem. Obnaża bowiem schemat zapominania i popadania w samouwielbienie. Powinna zmusić do refleksji nad naszym spojrzeniem na myślenie o przeszłości. a jednak tego nie uczyni, bowiem lubimy być Chrystusem Narodów, uwielbiamy być chwaleni. Zupełnie jak szeregowiec z komedii „Gdzie jest generał?”, przekonujący o tym, iż Polak już w kołysce jest bohaterem.
REKLAMA
Przed paroma laty miałem okazję czytać książkę francuskiego politologa Jean-Ives Potela „Koniec niewinności. Polska wobec swojej żydowskiej przeszłości”. Myślałem o tej książce w czasie lektury „Wielkiego retuszu”. Obie książki łączy jedno- demaskowanie metod, dzięki którym ukształtowane i utrwalone zostało nasze spojrzenie na najnowszą historię. Od lat przekonywani jesteśmy o tym, że tylko na terenie Polski pomoc ukrywanym Żydom była zagrożona śmiercią, przypomina się o sześciu tysiącach Sprawiedliwych, uhonorowanych przez Yad Vashem, marginalizowano zjawisko szmalcownictwa czyniąc tym samym wrażenie, iż pomoc ukrywającym się miała charakter powszechny. Nie sposób dziwić się, że każda relacja sprzeczna z taką wizją jest przyjmowana z wrogością, jako antypolska.
Co ma ze sobą wspólnego Wielki Tydzień Jerzego Andrzejewskiego i późniejsza filmowa adaptacja tego opowiadania z książkami profesora Bartoszewskiego, konspiracyjnym artykułem Zofii Kossak Szczuckiej i Ulicą Graniczną w reżyserii Forda? Wszystkie te dzieła pokazują prawdę, ale prawda ta z czasem jest podretuszowana. O ile Andrzejewski pisał swoje opowiadanie w chwili, gdy płonęło Getto, gdy bojownicy ŻOB-u w bunkrze przy ulicy Miłej odbierali sobie życie, by nie dać oprawcom satysfakcji ich mordowania, o tyle późniejsze przekazy pisane były z perspektywy czasu, opatrzone chęcią podrasowania własnych postaw. Nawet Protest Kossak Szczuckiej, mimo, że pisany w chwilach, gdy pojęcie człowieczeństwa zyskało nowy wymiar, był nacechowany głęboką troską o własny wizerunek. Ta troska o własny wizerunek trwa do dnia dzisiejszego. W okresie tuż powojennym istniał klimat do omówienia postaw i wyjaśnienia skali szmalcownictwa, skala ta, według innych historyków, musiała zaniepokoić ówczesne władze i prawdopodobnie dlatego zaczął się wielki retusz historii.
Należy zaznaczyć, iż tytuł książki Żukowskiego może wydać się prowokacyjny. Czy jednak na pewno? Czym jest mordowanie? Czy tylko bezpośrednim odbieraniem życia? A może pozbawianie kogoś środków do przetrwania i stałe podtrzymywanie atmosfery zagrożenia, które skutkuje depresją, też można zaliczyć do metod zabijania? Czy stałe wykluczanie nie można zaliczyć do katalogu środków zabijania na równi ze stryczkiem czy pistoletem? Wreszcie, czy odebranie w dziełach literackich lub filmowych prawa ofiar do ukazania ich punktu widzenia, nie jest zatarciem ich grobów? Przecież nadal cytując choćby relację Calka Perechodnika, robimy to wybiórczo, pragnąc zrzucić całą odpowiedzialność na ofiary. Doprawdy od dziś inaczej przyjmę Wielki Tydzień, czy książki Bartoszewskiego, inaczej spojrzę na Wajdę i Petelskich. Ja wiem, to klasyka, a tę należy znać, ale czy na pewno opowiada prawdę? Czy półprawda nie jest skażona kłamstwem, lub choćby chęcią zatajenia pełnego obrazu rzeczywistości? A może powinniśmy bardziej krytycznie spojrzeć na naszą przeszłość, bez samozadowolenia szeregowca Orzeszko ze starej komedii.
Inaczej stale będziemy powielać błędy.
