Bernardo Atxaga
Samotny mężczyzna
Bernardo Atxaga Samotny mężczyzna Książkowe klimaty

Poznajcie Carlosa, dawnego bojownika ETA, czy, jak być może wolicie, dawnego lewackiego terrorystę. Nasz bohater, przypominający nam nieco Ricka z Casablanki, wprowadzi nas, jako bohater Samotnego mężczyzny, w nieznany świat baskijskiej literatury.

REKLAMA
Rok 1982, mały hotel pod Barceloną. Od prawie siedmiu lat nie żyje dyktator Hiszpanii, a nowe władze robią wszystko, by wprowadzić kraj na drogę demokratycznych przemian. W powrót dyktatury już nikt nie wierzy, nie jest ona po prostu możliwa, co dowiódł nieudany, telewizyjny wręcz, zamach stanu z 23 lutego 1981. Za kilka miesięcy urząd premiera obejmie Felipe Gonzales, co zakończy, przynajmniej formalnie, proces upadku frankizmu w Hiszpanii. Wróćmy jednak do naszej opowieści. Znajdujemy się w hotelu, który prowadzą dawni przeciwnicy reżimu, ci, których Franko nienawidził chyba bardziej niż komunistów, bojownicy ETA. Zrządzeniem losu, hotel ten wybrany został jako miejsce zakwaterowania polskiej reprezentacji w piłce nożnej. Trwają bowiem, o czym wcześniej nie mówiliśmy, mistrzostwa świata w piłce nożnej. Cały hotel chroni policja, która sama nie wie, na co bardziej uważać : czy na ewentualnych przestępców, na gości zza żelaznej kurtyny, czy na gospodarzy hotelu, a całą sytuację komplikuje fakt, iż w piekarni ukrywa się dwójka bojowników, która postanowiła nie złożyć broni.
Zajmijmy się przez chwilę głównym bohaterem. Carlos to typowy bojownik, z gatunku tych, którzy opór uznają za coś romantycznego, coś, za co zapłacić można więzieniem lub śmiercią, ale to coś warte jest zbyt dużo, by z tego zrezygnować. Samotnie podjęta decyzja o ukrywaniu poszukiwanych przez policję terrorystów, narażała nie tyko jego, ale i cały hotel, jego przyjaciół, jednak musiała zostać podjęta. To nieco romantyczne podejście do walki, która nie miała już żadnego sensu, musiało zakończyć się tragicznie, jednak czy nasz bohater miał w tym jakikolwiek wybór? Zalegalizowanie pieniędzy należących do organizacji i zapewnienie sobie dostatniego życia? Wypiek chleba w hotelowej piekarni? Czytanie lisów Róży Luksemburg do Luizy Kautsky? Zmęczeni bohaterowie nie mają wielkiego wyboru, no chyba, że więzi ich najgorsze na świecie bydlę, strach.
Bernardo Atxaga osiągnął rzecz niewyobrażalną, sprawiając, że w całym tłumie postaci zwracamy uwagę tylko na tę jedną, zapominając o istnieniu reszty. Czytając książkę widzimy Carlosa tu i teraz, nie zastanawiamy się czego dopuścił się w przeszłości, nie widzimy też przyzwyczajeń, które mogły tylko być efektem popełnianych wcześniej zbrodni. W dodatku wcale nie chcemy poznać zakończenia tej historii, chcemy tylko siedzieć sobie koło piekarni, w której nasz bohater piecze chleb, wdychać jego zapach, zastanawiać się czy skusi się on na kolejnego papierosa, czy tylko zabierze swoje psy i pójdzie odpocząć przez chwilę nad wodą. Chcemy obserwować to napięcie, w którym żyje i które nie pozwala na popełnienie żadnego błędu.
Bowiem błąd oznacza śmierć